Boeing produkuje samoloty wyłącznie w Stanach, ale niemal 70 proc. z 763 sztuk trafiło w 2017 r. do klientów poza Stanami, a 22 proc. do Chin. Po koncernie, jednym z największych producentów na świecie będzie widać, jak nowe stawki celne wpłyną na końcową cenę. Aluminium stanowi do 80 proc. wagi starszych modeli (B737, B777), ale tylko 12 proc. kosztów, reszta to koszty produkcji, płac i innych wydatków. Nowe cło 10 proc. na ten metal zwiększy cenę samolotu o ok. 1,2 proc., jeśli całe aluminium będzie importowane. Ale większość tego metalu używanego przez Boeinga powstaje w kraju.
- Duże elementy aluminiowe są kosztowne w transporcie — uważa Eric Redifer z firmy doradczej Alix Partners. On i inni specjaliści szacują, że zaledwie 25-30 proc. jest importowane, co daje ok. 0,3 proc. wzrostu netto ceny samolotu. Aluminium krajowego pochodzenia może teraz również zdrożeć, choć jeszcze nie wiadomo, o ile.
Średni B737 kosztuje oficjalnie 117,1 mln dolarów, może więc zdrożeć o niecałe 200 tys., bo linie lotnicze dostają często rabat 40 proc od cen katalogowych, a marża zysku koncernu wynosi ok. 10 proc.
Skutek netto w przypadku stali jest podobny, choć w typowym samolocie Boeinga jest jej mniej — ocenia Kevin Michaels z firmy doradczej AeroDynamic Advisory z Ann Arbor. Szacuje, że stawka 25 proc. od względnie droższej stali będzie kosztować amerykańskie firmy lotnicze mniej niż 100 mln dolarów, z grubsza podobnie jak w przypadku aluminium. To oznacza, że obie stawki zwiększą koszty sektora o 150-200 mln dolarów, czyli najwyżej o 0,2 proc. rynku 100 mld dolarów samolotów liniowych, dyspozycyjnych i wojskowych, jakie firmy amerykańskie produkują rocznie.
W przypadku nowych B787, w których stosuje się więcej materiałów kompozytowych w skrzydłach i kadłubie ten wpływ będzie jeszcze mniejszy. Aluminium stanowi 10 proc. kosztów, więc cło Trumpa zwiększy koszt Dreamlinera o ok. 0,09 proc. — twierdzi Redifer.