Wyścig z dźwiękiem i pieniędzmi

Pasażerskie loty ponaddźwiękowe? Tym razem w (prawie) masowym użytku? Nad ich wprowadzeniem pracuje amerykańska firma Boom.

Aktualizacja: 11.12.2016 12:05 Publikacja: 11.12.2016 11:49

Wyścig z dźwiękiem i pieniędzmi

Foto: Bloomberg

Jeżeli utknąłeś na długie godziny na pokładzie międzykontynentalnego samolotu pasażerskiego i z utęsknieniem oczekujesz technologicznego przełomu w turystyce powietrznej, wpisz w wyszukiwarce YouTube’a hasło „Concorde”. Wśród wielu wyników z łatwością odnajdziesz relacje osób, które niegdyś na pokładach nieistniejących już ponaddźwiękowych samolotów o charakterystycznym kształcie popijały szampana i zajadały się kawiorem, mknąc w przestworzach z prędkością ponad 2000 km/h. Siedząc wciśnięty w ciasny środkowy fotel, bez przekonania podjadając porcję drogiego, za to bezsmakowego hummusu z krakersami i widząc radość malującą się na twarzach tych dawnych pasażerów, możesz poczuć zazdrość. Weź wtedy jednak pod uwagę, że musieli oni wydać 20 tys. dol. na bilet w obie strony. Oraz spójrz w przyszłość z nadzieją, jaką daje nam firma Boom Technology. Planuje ona bowiem wskrzesić pasażerskie loty ponaddźwiękowe.

Od razu schłodźmy nastroje: finalny produkt jest jeszcze w powijakach. Ale pod koniec marca przedstawiciele Boom zaprezentowali projekt samolotu, na którego pokładzie znajdzie się 40 miejsc pasażerskich, a prędkość przelotowa osiągać będzie poziom 2300 km/h. Przy takich wynikach przelot z Nowego Jorku do Londynu trwałby zaledwie 3 godz. i 24 min. Blake Scholl, założyciel i prezes Boom Technology, twierdzi, że bilet w obie strony na tej trasie będzie kosztował 5 tys. dol. Sporo, ale nieporównywalnie mniej niż niegdyś na Concorde’a.

– Chcemy stworzyć samolot pasażerski, który gwarantowałby możliwość najszybszego przelotu w historii w cenie biletu klasy biznes – mówi.

35–letni Scholl nie wydaje się naturalnym kandydatem do zarządzania młodą i ryzykowną firmą z branży lotniczej. Jest raczej typem chłopięcego programisty oraz pilotem amatorem, który przepracował pięć lat w Amazonie, zajmując się zautomatyzowanymi systemami reklam, a potem założył firmę produkującą aplikacje do zakupów mobilnych Kima Labs. W 2012 r. Groupon kupił jego spółkę, a Scholl został z portfelem pełnym pieniędzy, głową pełną marzeń oraz chęcią, by tym razem zająć się czymś bardziej ambitnym niż oprogramowaniem dla kuponów.

Dwa lata temu Scholl rozpoczął więc intensywne rozmyślania nad tym, co by tu zrobić. Mógł się już wtedy pochwalić 10–letnim doświadczeniem w pracy pilota. Był przekonany, że lotnictwo komercyjne można ulepszyć, w związku z tym kupił tomy branżowej literatury i przeprowadził rozmowy z wieloma ekspertami z tej dziedziny.

– Ludzie, z którymi rozmawialiśmy, po zapoznaniu się z naszym planem stwierdzali, że z technicznego punktu widzenia jest to wykonalne – wspomina. – To nie jest science fiction.

Zachęcony pozytywnymi opiniami Scholl porzucił Dolinę Krzemową i przeniósł się do Denver, gdzie we wrześniu 2014 r. w jego piwnicy narodził się Boom. Co ciekawe, już na tym etapie udało mu się namówić do współpracy kilku ekspertów z branży.

W styczniu Boom przeprowadził się z piwnicy do hangaru lotniczego na lotnisku Centennial Airport. Tam, pomiędzy rzędami beżowych hangarów, osoby zamożne oraz fascynaci lotnictwa parkują swoje samoloty, wszędzie dookoła unosi się zapach paliwa, a wiatr swobodnie hula po otoczonym szczytami górskimi pasie startowym. Ze względu na sąsiedztwo otwartych przestrzeni oraz wyrozumiałych urzędników to miejsce jest domem dla kilku start–upów, wśród nich firm zajmujących się lotnictwem wojskowym, samolotami elektrycznymi oraz samolotami biznesowymi typu VTOL (czyli pionowego startu i lądowania).

W znajdującym się na piętrze biurze Boom pracuje obecnie 11 osób, w tym sześciu pilotów. W odróżnieniu od Scholla pozostali pracownicy firmy mogą pochwalić się doświadczeniem w branży lotniczej. Współzałożyciel oraz główny inżynier Joe Wilding ma na koncie pracę w trzech start–upach związanych z lotnictwem, w których projektował samoloty pasażerskie. Andy Berryann, który zajmuje się rozwiązaniami napędowymi, pracował w Pratt & Whitney, gdzie budował części do silnika wojskowego samolotu ponaddźwiękowego. Inni pracownicy Boom w przeszłości pracowali dla NASA, Lockhead Martin oraz w spółce zależnej Northrop Grumman – Scaled Composites.

Wg inżynierów Boom nowe materiały oraz technologie, które pojawiły się na rynku dopiero w ciągu ostatnich 10 lat, umożliwiają stworzenie godnego – i bardziej opłacalnego ekonomicznie – następcy Concorde’a. Boom do budowy swoich samolotów zamierza wykorzystać włókno węglowe zamiast aluminium, dzięki czemu konstrukcja będzie znacznie lżejsza, umożliwiając tym samym rozwinięcie większej prędkości (ciepło wytwarzane podczas tarcia przy prędkości powyżej Mach 2 powoduje zmiękczenie aluminium). Oprogramowanie opracowane w Boom pozwala na przeprowadzanie milionów symulacji dziennie sprawdzających projekty samolotów, dzięki czemu firma nie musi poświęcać długich miesięcy na testy w tunelach aerodynamicznych.

A symulacje te, zdaniem firmy, wykazują, że nowy samolot będzie cichszy oraz o 30 proc. bardziej wydajny od Concorde’a. 40 miejsc pasażerskich zostanie rozmieszczonych w dwóch osobnych rzędach, dzięki czemu każdy z pasażerów będzie miał dostęp zarówno do okna, jak i korytarza. Aby zredukować wagę, w następcy Concorde’a montowane będą standardowe fotele lotnicze pierwszej klasy zamiast w pełni rozkładanych. Aby ograniczyć czas podróży, nowe ponaddźwiękowe samoloty będą się poruszały na wysokości ok. 18 tys. m (na której można już zaobserwować kulistość naszej planety), z prędkością 2,6 razy większą od pozostałych samolotów pasażerskich. Scholl twierdzi, że taki ponaddźwiękowiec mógłby sprawdzić się na ok. 500 trasach, np. podczas pięciogodzinnego lotu z San Francisco do Tokio lub sześciogodzinnej podróży z Los Angeles do Sidney.

Wróćmy jednak na ziemię, do hangaru Boom. Z tej perspektywy wydaje się jasne, że na razie to wszystko to tylko teoria. Model kokpitu oraz kabiny pasażerskiej widoczny w siedzibie firmy został skonstruowany z kartonu oraz zwykłej sklejki. Skórzane czarne fotele pochodzą ze sklepu OfficeMax, amerykańskiej sieci z zaopatrzeniem biurowym, a Scholl przezornie nakazał swoim pracownikom spędzenie w nich kilku godzin, aby mieli lepsze wyobrażenie o komforcie podczas lotu (pomiędzy fotelami nie ma zbyt wiele miejsca). Na podłodze w siedzibie Boom powstał również obrys maszyny w skali 1:3 wykonany ze zwykłej taśmy. Przedstawiciele firmy twierdzą, że prawdziwy model samolotu powstanie do końca przyszłego roku.

Na wycofanie ponaddźwiękowego Concorde’a – decyzję będącą symbolem regresu technologicznego w lotnictwie pasażerskim – miało wpływ kilka czynników: drogie bilety, hałas podczas pokonywania bariery dźwięku oraz spowolnienie w turystyce lotniczej zaobserwowane po 11 września 2001 r. Od tamtego czasu wiele inicjatyw chcących wskrzesić ideę pasażerskich lotów ponaddźwiękowych poniosło klęskę, a wszelkie podobne projekty mają w tej branży opinię niezwykle drogich i ryzykownych.

– Na świecie jest tylko garstka osób, która musi znaleźć się w jakimś miejscu zaledwie w trzy godziny i nie może sobie pozwolić na dłuższy lot – uważa Jeremy Conrad, były oficer Sił Powietrznych USA, który zarządza funduszem inwestycyjnym Lemnos Labs, skupiającym się na nowych rozwiązaniach technologicznych. – Miałeś może okazję odbyć ostatnio lot międzynarodowy w klasie biznesowej? To naprawdę przyjemne doświadczenie.

Conrad jest zdania, że pełni entuzjazmu pracownicy z Doliny Krzemowej często bagatelizują to, jak ciężko jest zbudować statek powietrzny, który mógłby pokonać granice stawiane przez prawa fizyki. Ostatnimi czasy pojawiły się jednak pewne wyjątki, np. SpaceX Elona Muska oraz Blue Origin Jeffa Bezosa. Scholl oraz jego zespół są zdania, że start–up to najlepsze rozwiązanie w przypadku takiego projektu, ponieważ daje możliwość rozpoczęcia prac bez zbędnych formalności i z niewielką sumą pieniędzy. Na razie start–upowi Boom udało się zgromadzić 2,1 mln dol. To wystarczy na etapie opracowywania projektu, jednak wprowadzenie samolotu na rynek będzie wymagało dużo większych nakładów.

Poza planowanym na przyszły rok lotem testowym Scholl nie chce zdradzić dalszego harmonogramu, w tym daty rozpoczęcia lotów komercyjnych. Jak twierdzi, jeden z brytyjskich przewoźników (jego nazwy też nie chciał zdradzić) podpisał z Boom list intencyjny, wyrażając chęć zakupu samolotów o łącznej wartości 2 mld dol. Scholl zamierza ulepszać swój projekt tak, aby ceny biletów mogły osiągnąć bardziej przystępną cenę.

– Chciałabym żyć w świecie, w którym w pięć godzin i mając 100 dol. w kieszeni, możesz znaleźć się gdziekolwiek chcesz – mówi. – To zajmie dziesiątki lat, ale myślę, że to realna wizja.

Jeżeli utknąłeś na długie godziny na pokładzie międzykontynentalnego samolotu pasażerskiego i z utęsknieniem oczekujesz technologicznego przełomu w turystyce powietrznej, wpisz w wyszukiwarce YouTube’a hasło „Concorde”. Wśród wielu wyników z łatwością odnajdziesz relacje osób, które niegdyś na pokładach nieistniejących już ponaddźwiękowych samolotów o charakterystycznym kształcie popijały szampana i zajadały się kawiorem, mknąc w przestworzach z prędkością ponad 2000 km/h. Siedząc wciśnięty w ciasny środkowy fotel, bez przekonania podjadając porcję drogiego, za to bezsmakowego hummusu z krakersami i widząc radość malującą się na twarzach tych dawnych pasażerów, możesz poczuć zazdrość. Weź wtedy jednak pod uwagę, że musieli oni wydać 20 tys. dol. na bilet w obie strony. Oraz spójrz w przyszłość z nadzieją, jaką daje nam firma Boom Technology. Planuje ona bowiem wskrzesić pasażerskie loty ponaddźwiękowe.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Transport
Singapurskie Changi nie jest już najlepszym lotniskiem na świecie
Transport
Polowanie na rosyjskie samoloty. Pomagają systemy śledzenia lotów
Transport
Andrzej Ilków, prezes PPL: Nie zapominamy o Lotnisku Chopina. Straciliśmy kilka lat
Transport
Maciej Lasek: Nie wygaszamy projektu Centralnego Portu Komunikacyjnego
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Transport
Strajki bardzo zabolały Lufthansę. A to jeszcze nie koniec