Na okładce namiętny pocałunek. Jak z kina, ale nic nie jest takie, jakim się wydaje. Poczynając od zwodniczego tytułu „Jamilti", co po arabsku znaczy „moja piękna". Takim wyznaniem częstuje palestyński zamachowiec samobójca izraelską pielęgniarkę po zdetonowaniu przytroczonego do ciała ładunku.
Jedynym poszkodowanym był ów terrorysta. Ona cuci go usta-usta, ranny otwiera oczy... i powala go uroda dziewczyny. Dla niej to spotkanie miało wagę symbolu: do zamachu doszło w momencie, gdy chciała zerwać z narzeczonym.
Ta miniatura otwiera zbiór siedmiu krótkich utworów, powstałych w latach 1998–2007, zróżnicowanych stylistycznie, różnorodnych w treści. Mają wspólną cechę: tonację groteskowo-makabryczną.
Tylko najstarsza historyjka „Król wszystkich Lilly" umiejscowiona jest poza Izraelem i poza współczesnością. Poziomem absurdu dorównuje komiksom Macieja Sieńczyka (podobieństwa przypadkowe). Do tego dochodzą smaczki z findesieclową myszką. To love story o zakochanym chirurgu plastycznym, który wszystkie pacjentki wizualnie upodabnia do ukochanej.
Już w tym dziełku widać, do jakich efektów dąży Modan: syntetyczna kreska, lakoniczny dialog, zderzenie grozy z komizmem. Trochę jak Tarantino skrzyżowany z Kusturicą, doprawiony Greenewayem i dosmaczony Hitchcockiem. Jej bohaterowie są niezgrabni, śmieszni, ale też wzruszający w swej nieporadności, oczekiwaniach na uczucie, na szczęście, na powrót syna...