Przybory pana Jeremiego

Syn współtwórcy Kabaretu Starszych Panów, Konstanty Przybora, opowiada, jaki ojciec był w życiu codziennym.

Aktualizacja: 10.02.2016 09:40 Publikacja: 09.02.2016 17:50

Przybory pana Jeremiego

Foto: Fotorzepa/Bartłomiej Zborowski

Rzeczpospolita: Dzięki pierwszemu tomowi dzieł zebranych Jeremiego Przybory możemy sobie przypomnieć jego niezwykły dorobek. A jakich poetów sam najbardziej cenił?

Konstanty Przybora: Twórców z przedwojennej polskiej plejady poetyckiej. Dużo oczywiście zależało od utworu. Bez wyjątku lubił Boya, ale bardzo też lubił Gałczyńskiego. Zwracał także uwagę na autorów przedwojennych piosenek, bo na nich się wychował. Tak więc poeci owszem, ale nie tacy bardzo poważni. Choć Puszkina też lubił. Jego wiersz o uczonym kocie znam do dziś na pamięć.

Dużo czytał?

Nie był człowiekiem, który pożera literaturę, bo w odróżnieniu ode mnie czytał bardzo wolno. To zabawne, ale w sprawach literackich nie czuł się też wcale erudytą. Wiedział, że nie ma gigantycznego zaplecza literackiego, nie miałby czasu tego wszystkiego ogarnąć. Ale na tyle starannie dobierał lektury, że wszystko mu się potem przydało do pisania.

Jako poeta z finezją poruszał się po polszczyźnie. I tę umiejętność chyba przejął pan po ojcu, próbując odrobinę poezji i surrealizmu włączyć do języka reklamy.

Język reklamy jest mocno zaśmiecony, także dlatego, że jest jej za dużo. Tym milej tworzyć wyjątki, bo ludzie jednak lubią, gdy reklama jest śmieszniejsza, dowcipniejsza.

A pana Jeremiego nigdy nie kusiło, by wymyślić slogan reklamowy? W świecie literackim były takie przypadki: „Cukier krzepi" Wańkowicza, „Coca-Cola to jest to!" Osieckiej.

Mało kto wie, że tata wymyślał reklamy na zamówienie radia do „Kabareciku reklamowego". Taki ewenement PRL. Wykorzystując np. melodię znanej piosenki „Nigdy więcej", napisał reklamę... proszku IXI: „Nigdy więcej nie patrz na mnie takim wzrokiem, kiedy plamę na obrusie ci uczynię, drogeryjkę przecież mamy tuż pod bokiem. Zaraz stamtąd ci przyniosę IXI w płynie". Podobnych kabarecików reklamowych mam całą teczkę.

Miał ulubione powiedzonka?

Nie, ale mając niezwykłą pamięć, lubił cytować czyjeś. Strasznie dużo jest tego w memuarach, które stały się i dla mnie kopalnią wiedzy o historii rodziny. Tata miał pamięć XIX-wieczną. Cytował na przykład wojskowe opowieści i żarty np. wujka Zimka – męża jego siostry, koniecznie z dobrym, wschodnim akcentem.

Wujek Zimek musiał być w typie Kuszelasa z Kabaretu Starszych Panów.

Kuszelas i inne postaci, jakie pojawiały się na przykład w Kabarecie Starszych Panów, to są puzzle złożone z różnych ludzi, historii, charakterów podane oczywiście z dystansem. Tato lubił cytować zasłyszane opowieści, jeśli oczywiście były dowcipne i miały puentę.

Magda Umer mówiła mi, że jeśli zaczynał słuchać nudnych opowieści, to szybko się wyłączał.

Tato czasem się wyłączał w sytuacjach towarzyskich, co nawet dawało się zauważyć. Ale kiedy pisał, to zawsze. I wtedy był postacią nieistniejącą dla świata. Mógłby siedzieć tu z nami w fotelu, ale duchem był gdzie indziej.

Miał XIX-wieczną pamięć, ale też XIX-wieczną elegancję.

Niekoniecznie XIX- -wieczną, bo załapał się na trochę elegancji w okresie międzywojennym, a i w dzisiejszych czasach zdarza się komuś ten rodzaj elegancji. I niekoniecznie człowiek w cylindrze – Jacek Dehnel – musi być jej jedynym przedstawicielem, choć z pewnością jest. To była elegancja, którą tata usiłował przenieść przez okres nieelegancki, a brała się z tego, jak wyglądało życie przed wojną.

Niedawno ukazała się opowieść o Jarosławie Iwaszkiewiczu na podstawie jego ulubionych rzeczy codziennego użytku. Chciałbym zapytać o ulubione przybory pana Jeremiego.

Duża różnica między tatą a Iwaszkiewiczem polegała także na tym, że tato nie miał tych przedmiotów zbyt wiele. Nie był przywiązany do sfery materialnej życia. Jego żona Alicja może trochę bardziej otaczała go takimi rzeczami, bo była architektem, scenografem, ogrodnikiem i wspaniałym szefem kuchni. Czasami dzięki niej kupił sobie coś eleganckiego, co dawało mu sporą radość. A po śmierci Alicji nieoczekiwanie trafił na sklep, w którym zobaczył płaszcz słynnej brytyjskiej marki Burberry. To była dla niego szokująca sytuacja w Polsce i nawet pomyślał, że to prezent od Alicji, tym bardziej że ten sklep zniknął wkrótce, jak przystało na punkt handlowy z zaświatów. Tak cieszył się tym wydarzeniem, że postanowił napisać na jego temat opowiadanie.

A jakich przyborów lubił używać?

Nie był przywiązany do przedmiotów, z małym wyjątkiem. Nie odnalazłby się pewnie w dzisiejszym świecie rozmaitych gadżetów. Miał ulubioną figurkę z metalu, bardzo lubił rysunek na temat herbu Przyborów (herby nie były dla niego wartością samą w sobie) podarowany mu kiedyś przez Szymona Kobylińskiego. Raczej cenił przedmioty ze względów praktycznych. Dumny był kiedyś bardzo, że znalazł dla mnie prezent w postaci długiej szczotki do odśnieżania samochodu, w owych czasach rzeczy niedostępnej. Mam ją do dziś.

Kiedyś poprosiłem pana Jeremiego o wypowiedź i napisał mi ją na kredowym papierze, oczywiście piórem wiecznym.

Tak, ale nie kolekcjonował piór, używał czasem długopisów, nawet od nas.

Jak radził sobie z maszyną do pisania?

Bardzo dobrze. Miał beżowo-seledynową Erikę, na której przez kalkę pisał wszystko. Potem na maszynopisach kreślił i wprowadzał zmiany długopisem. Mało mam po nim autografów, a masę maszynopisów.

Korespondencja Jeremiego Przybory i Agnieszki Osieckiej okazała się sporą sensacją.

Na szczęście kiedyś można było takie rzeczy ukryć. Takie postaci, jak Agnieszka Osiecka, Jerzy Wasowski, tata czy aktorzy kabaretu, były otoczone rodzajem czci jak przedwojenne gwiazdy filmowe. Ale nikt nie biegał za nimi z aparatem fotograficznym, nie łapał za słówka.

A jest coś jeszcze w archiwum Jeremiego Przybory równie sensacyjnego jak tamte listy?

Myślę, że romans z Agnieszką Osiecką to była jedyna sensacja w życiu taty. Przez ostatnie 30 lat, pół roku na wsi, a drugie pół na Starówce, żył w idealnym dla nich obojga związku z Alicją. Kiedy odnalazł kobiecy ideał, sensacje się skończyły.

—rozmawiał Jan Bończa-Szabłowski

1300 stron Jeremiego Przybory

Nakładem krakowskiego wydawnictwa Znak ukazał się właśnie I tom „Dzieł (niemal) wszystkich" Jeremiego Przybory w wyborze jego syna Konstantego. Liczy aż 1300 stron, zebrano w nim teksty z radiowego teatrzyku „Eterek", z legendarnego Kabaretu Starszych Panów, „Listy z podróży", słuchowiska, a także utwory wcześniej niepublikowane. Uzupełnieniem są teksty o Jeremim Przyborze autorstwa Stanisława Barańczaka i Antoniego Marianowicza. Jeszcze w tym roku ukażą się kolejne dwa tomy. Znajdą się w nich utwory teatralne, m.in. „Medea", „Balladyna" i „Piotruś Pan", a w kolejnym memuary, czyli „Przymknięte oko opaczności". —j.b-s.

Rzeczpospolita: Dzięki pierwszemu tomowi dzieł zebranych Jeremiego Przybory możemy sobie przypomnieć jego niezwykły dorobek. A jakich poetów sam najbardziej cenił?

Konstanty Przybora: Twórców z przedwojennej polskiej plejady poetyckiej. Dużo oczywiście zależało od utworu. Bez wyjątku lubił Boya, ale bardzo też lubił Gałczyńskiego. Zwracał także uwagę na autorów przedwojennych piosenek, bo na nich się wychował. Tak więc poeci owszem, ale nie tacy bardzo poważni. Choć Puszkina też lubił. Jego wiersz o uczonym kocie znam do dziś na pamięć.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Literatura
Ernest Bryll: zapomniany romantyk i Polak stojący w kolejce
Literatura
Nie żyje Ernest Bryll
Literatura
Premiera książki „Emilian Kamiński. Reżyser marzeń”
Literatura
Nagroda im. Zbigniewa Herberta dla chińskiego poety Yang Liana
Literatura
Nominacja do Bookera dla Urszuli Honek