Rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar wystosował kilka dni temu „apel do polityków o powściągliwość w wystąpieniach publicznych". Chodzi o język, którym posługują się w debacie publicznej wybrańcy narodu.
Ale na języku problem się nie kończy.
Zgodnie z definicją słownikową „Język służy do przedstawiania przedmiotów, czynności czy abstrakcyjnych pojęć za pomocą znaków". No właśnie: chodzi o przedstawianie rzeczywistości. Ale czy język może tę rzeczywistość tworzyć? Obserwując polską scenę polityczną, nie można mieć wątpliwości: język wyprzedza rzeczywistość, kształtuje ją i nasyca treścią. W tym przypadku – złą treścią.
Adam Bodnar stwierdza w apelu, że „słowa polityków dzielą społeczeństwo, a poziom wielu wystąpień osiąga stan wojny politycznej i kulturowej". Przykłady? „W swoim czasie padło stwierdzenie, że istnieje »gorszy sort Polaków« – pisze RPO. – Teraz usłyszeliśmy słowa o »najgorszej części wyborców«. Autorami tych wypowiedzi są Jarosław Kaczyński i Bronisław Komorowski, wybitni polscy politycy, którzy dla wielu osób stanowią autorytet i wzór do naśladowania. Tym bardziej jest mi przykro, że zdecydowanie nie mogę się zgodzić z ich opiniami i takim dzieleniem obywateli".
Można by oczywiście przyjąć, że te i inne, aż nadto liczne przykłady, to tylko retoryka. Że polityka ma swoje prawa, a „normalni" obywatele nie powinni zwracać uwagi na słowne przepychanki. Ale tak się zrobić nie da. Bo w zależności od sympatii politycznych zaczynamy widzieć nagle wśród naszych znajomych, przyjaciół, a nawet członków rodziny albo „gorszy sort", albo „najgorszą część wyborców". Bo takie słowa szczują nas na siebie.