Jeśli do wtorku rząd nie zagwarantuje Brukseli poważnych ustępstw, to ryzykuje zaostrzenie konfliktu z Komisją Europejską. Z tego punktu widzenia decydująca będzie zaplanowana na ten dzień rozmowa telefoniczna premier Beaty Szydło z wiceszefem KE Fransem Timmermansem, który pilotuje w Brukseli polskie sprawy.
Jeśli pani premier go nie przekona, komisarze przyjmą na środowym posiedzeniu opinię na temat sytuacji w Polsce. Ten dokument – którego projekt opisywała już „Rzeczpospolita" – ostro krytykuje PiS za działania wobec Trybunału i może spowodować zaostrzenie kursu Komisji wobec Polski.
Ostatnich kilka tygodni to wojna nerwów i przepychanki między rządem a komisarzami europejskimi. Obie strony nie są bez winy. Rząd długo zwodził Brukselę, pozorując szukanie kompromisu w sprawie Trybunału. Z kolei Komisja Europejska w finale delikatnych, poufnych negocjacji nagle postawiła publicznie ultimatum, dając zaledwie kilka dni na rozwiązanie tego zaognionego konfliktu.
W minionym tygodniu napięcie zelżało. Podczas wizyty Timmermansa w Polsce rząd przedstawił mu konkretną ofertę ustępstw. Według stanowiska negocjacyjnego opisanego przez bliski PiS portal wpolityce.pl rząd proponuje następujący scenariusz. Najpierw prezes TK Andrzej Rzepliński dopuszcza do orzekania trzech sędziów wybranych w kontrowersyjnych okolicznościach przez PiS tuż po przejęciu władzy. W zamian partia ta zobowiązuje się, że wprowadzi do TK trzech sędziów wybranych pod koniec rządów Platformy – będą zajmować „kolejne miejsca zwalniane przez sędziów kończących kadencję (grudzień 2016, maj 2017, lipiec 2019)". To doprowadziłoby do skompletowania 15-osobowego składu TK i uznawania jego orzeczeń przez władzę.
Cały tak zarysowany kompromis opiera się na jednym zasadniczym założeniu – to Rzepliński musiałby ustąpić jako pierwszy i powołać troje sędziów, których dotąd nie dopuszczał do orzekania. Jeśli nie ustąpi, stanie się chłopcem do bicia dla obozu władzy, który będzie go mógł obwiniać o zablokowanie kompromisu.