- Chodzi o to, żeby odejść z podniesionym czołem i nie robić krzywdy tym, którzy pozwolili mi wygrać konkurs na doradcę WITU. Lepiej będzie dla WITU, jeśli odejdę sam, skoro atmosfera wokół całej sprawy, MON i armii jest taka brzydka. Toleruje się sprawy, które są niedopuszczalne. Między innymi to, że osoby nieuprawnione korzystają z uprawnień przynależnych np. ministrowi czy wiceministrom. Mówię tu o Bartłomieju Misiewiczu, rzeczniku MON, który pozwala sobie na nazywanie siebie ministrem. To skandal i łamanie wszelkich zasad obowiązujących w siłach zbrojnych - mówił Skrzypczak. - Minister ma zastępców i nie musi cedować swoich uprawnień na rzecznika prasowego. Nigdy w historii polskiej armii nie zdarzyło się, żeby rzecznik MON występował w roli ministra.
Na stwierdzenie prowadzącego, że to może oznaka słabości charakteru żołnierzy, jeśli oddają honory osobie nieuprawnionej, Skrzypczak odpowiedział, że po kilku incydentach, gdy Bartłomiej Misiewicz nie spotkał się z honorami, których oczekiwał, wysocy rangą oficerowie musieli odejść ze stanowiska. - Takie oczekiwania pana Misiewicza przerastają i jego, i to, co mówią przepisy - ocenia Skrzypczak
Po odejściu kadry generalskiej wojsko zostało wyczyszczone z najbardziej doświadczonych dowódców, z doświadczeniem uzyskanym na misjach w Iraku i Afganistanie. - To jest bolesne, żadna armia nie pozwoliłaby sobie na odejście takiego kapitału. W moje wykształcenie, w Polsce i w USA, zainwestował polski podatnik. Mam przygotowanie i takich jak ja jest w Polsce kilkudziesięciu. Niestety, politycy nie widzą dla nas w armii miejsca - uważa generał. - Podatnik powinien płacić na tych, którzy mogą coś dla Polski zrobić. Niestety - decydują politycy.
Skrzypczak stwierdził, że ci ludzie, którzy odchodzą teraz z armii, dla polityków są "trędowaci". - Chyba dlatego, że jesteśmy z "poprzedniego rozdania", choć to kłóci się z tym, co do tej pory wydawało mi się racjonalne. To Lech Kaczyński mianował mnie dowódcą wojsk lądowych, to on dał mi trzecią gwizdkę, to Lech Kaczyński wyróżnił mnie za dowodzenie w Iraku Orderem Krzyża Wojskowego. Myślałem, że jestem OK, a okazuje się, że jestem be. Ja i moi koledzy, moi wychowankowie, którzy byli w dowodzonych przeze mnie dywizjach w Iraku i Afganistanie, musimy odejść, bo nie traktuje się nas tak, jak powinno się traktować żołnierzy - mówił generał