- Sprawa jest prowadzona w ramach śledztwa, dotyczącego możliwości sfałszowania akt, o czym wielokrotnie publicznie mówił Lech Wałęsa. Badania nad dokumentami dotyczącymi akt TW Bolka czekają na decyzje procesowe - powiedział szef IPN. - Dopiero po zeznaniach Lecha Wałęsy prokurator może wydać decyzję dotyczącą dalszego postępowania. Lech Wałęsa jeszcze nie oglądał tych akt - stwierdził Kamiński. Dodał, że w marcu była pierwsza próba spotkania z Wałęsą w tym celu, ale prezydent je odwołał.
Kamiński pytany był o to, jakie dokumenty znaleziono w domu gen. Wojciecha Jaruzelskiego, co było następstwem przeszukań u gen. Kiszczaka. Jak powiedział, jeszcze nie zakończył się etap oględzin dokonywanych przez prokuratora. Po ich zakończeniu podejmie on decyzję, które z dokumentów powinny podlegać przekazaniu do archiwów IPN.
W związku z ostatnimi reakcjami Moskwy na demontaż pomników czerwonoarmistów i skargami składanymi przez Rosję do międzynarodowych organizacji, Kamiński ocenił, że jest to działanie propagandowe. Jego zdaniem, jest to próba odwrócenia uwagi od tego, co się dzieje w samej Rosji. Dotyczy to sytuacji na Ukrainie i zagrożenia odczuwanego ze strony Rosji w Europie środkowej.
Kamiński zauważył, że przedstawiciele ambasady składają kwiaty pod pomnikami tylko w sytuacjach zaognienia stosunków. Mówił też o "skansenie" radzieckich pomników, który miałby być miejscem zgromadzenia monumentów z czasów PRL. Tam również - mówił Kamiński - można by mówić o tym, jak wyglądała historia Polski i czemu owe pomniki miały służyć. Możliwym miejscem na taki skansen jest Czerwony Bór, gdzie stacjonowały Jednostki Nadwiślańskie.
Według Kamińskiego, pozostawienie sowieckich pomników to efekt niedokończonych zmian z lat 90., w tym dekomunizacji. - To zaniechanie, które się mści - mówił Kamiński.