Drużyna z Oakland w Kalifornii zdominowała rozgrywki. Wygrywając 73 mecze, Warriors pobili 20-letni rekord Chicago Bulls, ustanowiony w 1996 r. przez zmierzającą po czwarty tytuł drużynę pod wodzą Michaela Jordana. Wojownicy są pierwszym zespołem w historii NBA, który przegrał mniej niż dziesięć spotkań w sezonie.
Obrońcy tytułu mają wszystkie argumenty, by powtórzyć sukces. Ich ofensywa jest niemal nie do powstrzymania – rzucają w meczu średnio prawie 115 pkt, o ponad 10 pkt więcej niż przeciwnicy. Najchętniej robią to z dystansu – jako jedyny zespół trafiają ponad 40 proc. rzutów za trzy punkty.
Snajperzy dwaj
No i mają Stephena Curry'ego – bezapelacyjnie najlepszego obecnie gracza na świecie, który potrafi trafić do kosza niemal z każdej pozycji, i to bez względu na to, ilu przeciwników stara się go powstrzymać. Nawet faulowanie koszykarza Warriors jest bezcelowe, gdyż rzuty osobiste wykonuje on najlepiej w lidze, ze skutecznością 91 proc. W Oakland mówią o nim – dostawca marzeń.
Curry pobił też w tym roku rekord, zresztą własny, celnych rzutów za trzy punkty. Trafił z dystansu aż 402 razy z 45-proc. skutecznością. Razem z drugim strzelcem drużyny – Klayem Thompsonem – rzucili w sumie 678 trójek. Aż 13 drużyn NBA miało ich mniej niż tych dwóch koszykarzy.
Swoją dominację Warriors potwierdzili już na starcie playoffów, wygrywając z Houston aż 26 pkt.