Roboty R5 są humanoidalne i zaprojektowane tak, by bez trudu poruszać się we wnętrzach przeznaczonych dla ludzi i posługiwać się zwykłymi narzędziami. NASA stworzyła je z myślą o ratownictwie – dwunożne maszyny ze sprawnymi „dłońmi" mogłyby działać tam, gdzie człowiek jest za słaby fizycznie lub istnieje poważne zagrożenie życia lub zdrowia. Dość niezgrabne maszyny R5, mierzące ponad 180 cm i ważące 135 kilogramów, zyskały też wdzięczną nieoficjalną nazwę – Walkirie.
Najważniejsze, nie upaść
A agencja kosmiczna znalazła dla Walkirii również inne zastosowanie – misje na inne planety. Tyle tylko że najpierw trzeba je usprawnić. Dlatego trzy Walkirie, każda kosztująca ok. 2 mln dolarów, trafiły do uniwersytetów, gdzie inżynierowie mają je „nauczyć" wszystkiego, co powinien wiedzieć szanujący się samodzielny robot. Program badań objął uniwersytety Northeastern i Massachusetts-Lowel oraz szkocki Uniwersytet w Edynburgu.
Oprócz Walkirii inżynierowie otrzymali granty w wysokości 250 tys. dolarów rocznie na oprogramowanie. Wybór uczelni nie był przypadkowy – NASA wybrała te, z których pochodziły zwycięskie zespoły konkursu Robotics Challenge zorganizowanego przez Agencję Zaawansowanych Naukowych Projektów Obronnych (DARPA).
– NASA często zwraca się do prywatnego i naukowego sektora po pomoc w dopracowaniu technologii potrzebnych w podboju przestrzeni kosmicznej poza niską orbitą Ziemi – komentuje Steve Jurczyk z agencji.
Jedną maszynę R5 zostawili sobie „rodzice" z Johnson Space Center w Houston.