Dotychczas astronomowie wykryli ponad 100 supermasywnych czarnych dziur, które powstały, kiedy wszechświat miał mniej niż miliard lat. Standardowe modele fizyczne nie dopuszczają powstania olbrzymich obiektów w tak szybkim czasie i w tak wczesnej fazie życia wszechświata. Te czarne dziury nie miały odpowiednio dużo czasu, aby „połknąć" tak dużo materii, żeby utyć do tak wielkich rozmiarów.
Jeszcze do niedawna uważano, że jest ich tylko kilka i są one ewenementem. Jednak obserwacje przeprowadzone przy użyciu teleskopu z Las Campas w Chile dowiodły, że tego rodzaju supermasywnych czarnych dziur, powstałych w wieku niemowlęcym wszechświata, jest znacznie więcej, niż przypuszczano. W „normalnych warunkach" okres akumulacji tak wielkiej masy tych obiektów zająłby przynajmniej 8 miliardów lat. Tymczasem 100 dotychczas odkrytych olbrzymich czarnych dziur pozyskało swoją masę w ciągu „zaledwie" kilkuset milionów lat.
Żarłoki bez apetytu
Żeby wyjaśnić tę zagadkę, astronomowie zmierzyli współczynnik Eddingtona dla 20 supermasywnych czarnych dziur, który pozwolił na określenie ilości energii, którą ciała te emitują w określonej jednostce czasu. Dzięki temu można było zmierzyć, jak szybko czarna dziura „pożera" materię ze swojego otoczenia. Ale zamiast odpowiedzi pojawiło się jeszcze więcej pytań.
Zespół koreańskich astronomów pod kierownictwem profesora Muyshinga Ima z Uniwersytetu Narodowego w Seulu wykrył bowiem, że nie wszystkie czarne dziury pochłaniają otaczającą je materię z jednakową szybkością. Bardzo stare, supermasywne czarne dziury uformowane w ciągu pierwszego miliarda lat po Wielkim Wybuchu „pożerają" otaczającą je materię znacznie wolniej niż podobne obiekty powstałe miliardy lat później. A to oznacza, że przyrost ich masy powinien być jeszcze dłuższy niż sądzono.
Skonsternowani tym odkryciem koreańscy naukowcy zaczęli poszukiwać odległych kwazarów. Prace ruszyły w październiku 2015 roku w Obserwatorium Las Campas w Chile.