Ukraina: Donbas w rękach rosyjskich służb

Prezydent Ługańska uciekł do Moskwy. W mieście tryumfują ludzie FSB.

Aktualizacja: 27.11.2017 14:40 Publikacja: 26.11.2017 17:26

Obalenie Igora Płotnickiego nie zrobiło wrażenia na mieszkańcach Ługańska.

Obalenie Igora Płotnickiego nie zrobiło wrażenia na mieszkańcach Ługańska.

Foto: AFP

Trzeciego dnia zbrojnego przewrotu w separatystycznej republice, jej parlament wybrał nowego szefa państwa. Został nim „minister bezpieczeństwa państwowego" Leonid Pasiecznik.

- Putin nie może wytrzymać bez czekistów. Uczynienie z „ministra" szefa całej „Republiki Ludowej" jest sprzeczne z konstytucją, którą sobie napisali miejscowi bojówkarze. Według niej liderem „Republiki" powinien zostać przewodniczący „Rady Ludowej" (parlamentu-red.) a nie kagebista. Ale tam wszyscy mają gdzieś konstytucję: swoją, naszą czy rosyjską – uważa pochodzący z Doniecka ukraiński dziennikarz Denis Kazanskij.

„Igor Płotnicki przyleciał z Rostowa nad Donem do Moskwy zwykłym samolotem rejsowym, klasą ekonomiczną, bez ochrony. Miał z sobą teczkę i garnitur w pokrowcu. Wszystko, co potrzeba dla rozpoczęcia nowego życia. Na lotnisku czekający na niego dwaj oficerowie służb – młodzi, weseli, moskiewscy – poszli za nim. Ot, tak właśnie wygląda historia" - opisał ucieczkę „prezydenta" rosyjski pisarz Zachar Prilepin, który służy jako ochotnik w oddziałach donbaskich separatystów. Sam wracał do domu i w samolocie przypadkowo spotkał „prezydenta".

Płotnicki i rządzący w sąsiednim Doniecku Aleksandr Zacharczenko należą do drugiej generacji przywódców separatystycznego Donbasu. Pierwszą stanowili wysłani z Rosji oficerowie służb (w Doniecku – generał FSB Aleksandr Borodaj, w Ługańsku – Walerij Bołotow), którzy na miejscu znaleźli następców, wyszkolili ich i przekazali stanowiska.

Najnowszy „prezydent" Ługańska przed wojną był oficerem Służby Bezpieczeństwa Ukrainy i zajmował się zwalczaniem przemytu z Rosji. Wtedy został zwerbowany przez rosyjski kontrwywiad FSB. Teraz będzie rządził przy poparciu kolegów z Łubianki i pilnował wspólnej kontrabandy.

W opinii ekspertów, do operetkowego zamachu stanu doszło z powodów finansowych: zwalczające się strony pokłóciły się o zyski z przemytu węgla (do Rosji) i narkotyków (z Rosji, tranzytem przez ługańskie terytorium na Ukrainę). Nad tym pierwszym opiekę sprawował Płotnicki i jego moskiewscy opiekunowie (urzędnicy z Kremla), nad drugim – miejscowi „ministrowie" spraw wewnętrznych i bezpieczeństwa oraz ich nadzorcy z FSB.

Obie strony próbowały odbić kawałek tortu u przeciwników, dlatego pucz był poprzedzony poważną gangsterską wojną, w której zginęło kilku miejscowych dowódców bojówkarzy. Ponieważ atakującymi byli nadzorcy i ochroniarze przemytu związani z FSB, początkowo sądzono, że to na rozkaz Kremlu służby usuwają zbyt samodzielnych i nieposłusznych miejscowych watażków. Możliwe zresztą że oba wątki splotły się w krwawym konflikcie: serii zamachów bombowych i zabójstw dokonanych przez snajperów.

Ale we wrześniu 2016 roku doszło do tajemniczego zamachu na samego „prezydenta", po którym wystraszony Płotnicki dokonał brutalnej i otwartej czystki wśród swoich wrogów (jeden z nich zmarł w czasie przesłuchania, a drugi miał powiesić się w celi). Po roku ten zamach mu się jednak przysłużył. Oficjalnie podał się obecnie do dymisji z powodu konieczności leczenia ran w nim odniesionych.

Ci, którzy przeżyli ówczesną czystkę obalili w końcu „prezydenta". Oficjalnie puczyści oskarżyli otoczenie Płotnickiego o spiskowanie z Ukrainą. Rzeczywiście, od dwóch miesięcy pojawiały się plotki, że Ługańsk gotów byłby ponownie wejść w skład państwa ukraińskiego. W przeciwieństwie do Doniecka, który kategorycznie odrzucał taką możliwość i wysłał swoje oddziały by wesprzeć puczystów.

Plotki pojawiły się po podróży po Donbasie Władisława Surkowa, kremlowskiego urzędnika odpowiedzialnego za separatystów i głównego, moskiewskiego patrona ługańskiego „prezydenta". Wizyta prawdopodobnie stała się sygnałem do działania dla spiskowców.

Pucz zaskoczył Kreml, który dwa dni milczał, gdy w Ługańsku bojówkarze oblegali nawzajem swoje siedziby. Ucieczka „prezydenta" przypieczętowała zwycięstwo frakcji FSB na cywilnymi, kremlowskimi urzędnikami którzy uznali wydarzenia za „wewnętrzną sprawę republiki ługańskiej".

Z całkowitą obojętnością przyjęli zamach mieszkańcy Ługańska. Nikt z nich nie wyszedł na ulice w obronie „prezydenta", którego podobno sami wybrali w wyborach w listopadzie 2014 roku.

Trzeciego dnia zbrojnego przewrotu w separatystycznej republice, jej parlament wybrał nowego szefa państwa. Został nim „minister bezpieczeństwa państwowego" Leonid Pasiecznik.

- Putin nie może wytrzymać bez czekistów. Uczynienie z „ministra" szefa całej „Republiki Ludowej" jest sprzeczne z konstytucją, którą sobie napisali miejscowi bojówkarze. Według niej liderem „Republiki" powinien zostać przewodniczący „Rady Ludowej" (parlamentu-red.) a nie kagebista. Ale tam wszyscy mają gdzieś konstytucję: swoją, naszą czy rosyjską – uważa pochodzący z Doniecka ukraiński dziennikarz Denis Kazanskij.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790