Rzeczywiście – o tym, kto pozostanie, a kto odejdzie z rządu, decyduje znacznie bardziej układ politycznych sił i wpływów aniżeli ocena przez suwerena – choć na tę ostatnią PiS lubi się powoływać.

Gdyby to zależało od zapytanych przez IBRiS Polaków, pierwszym ministrem, który straciłby stanowisko, byłby szef MON Antoni Macierewicz, którego pracę negatywnie ocenia aż ponad dwie trzecie badanych. Niewiele jednak wskazuje na to, by Macierewicz – będący też liderem rankingu nieufności politycznej – stracił podczas najbliższej rekonstrukcji stanowisko. Dla porównania: typowanego jako jeden z pierwszych do wyrzucenia z rządu ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka ocenia źle zaledwie 30 proc. badanych.

Nie jest też niespodzianką, że budzący olbrzymie kontrowersje minister środowiska Jan Szyszko zajmuje drugie miejsce na czarnej liście najgorzej ocenianych ministrów z 60 proc. negatywnych wskazań. Paradoksalnie, 53 proc. złych ocen dla ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła jest niezłym wynikiem, biorąc pod uwagę największy problem, jakim jest dziś dla PiS protest środowisk medycznych, z którym rząd radzi sobie z gracją hipopotama.

Jednak bezapelacyjnym zwycięzcą rankingu popularności jest szefowa rządu Beata Szydło. Jej pracę dobrze ocenia niemal co drugi ankietowany, równocześnie zaś premier zajmuje drugie miejsce w rankingu zaufania. Widać, że rządzenie nie zużywa wizerunku Beaty Szydło, która po dwóch latach rządów cieszy się bardzo dużą popularnością. Logika wskazuje na to, że z jej atutów partia rządząca będzie dalej korzystać, tym bardziej że pani premier została przez ostatnie dni wystarczająco przeczołgana suflowanymi przez PiS spekulacjami na temat jej odejścia. Skoro więc już skruszała, władze partii pewnie pozwolą dalej jej pełnić swoją misję.