Ze swoją, trudną do zmierzenia, prędkością mkną Stany Zjednoczony. Jeszcze z inną jedzie Turcja, która ma armię mniejszą tylko od amerykańskiej. Ci dwaj członkowie coraz bardziej różnią się od siebie nawzajem i od Europy, Turcja staje się przede wszystkim krajem bliskowschodnim i muzułmańskim. W tamtym świecie dostrzega swoje interesy.

Z Europą też jest problem. Jej wschodnia część, wzmocniona co prawda rotacyjnymi batalionami, nadal nie jest tak samo traktowana jak zachodnia. Nadal musi się liczyć z troską zachodnich przywódców o dobre stosunki z Rosją. Teraz nie jest mocno wyrażana, bo nieprzychylnie na to patrzy kanclerz Angela Merkel, ale kiedyś zostanie wypowiedziana bardziej stanowczo. W Europie Zachodniej chyba też nie wszyscy tak samo podchodzą do znaczenia NATO. Oddalona od Rosji Hiszpania nie docenia sojuszu, tak jak na przykład Norwegia czy Dania.

Poważnym problemem jest brak zaufania Europejczyków do Donalda Trumpa. Doszło do tego, że Angela Merkel kilka godzin przed spotkaniem z obecnym prezydentem USA przyjmowała w Berlinie jego poprzednika. Tak jakby chciała powiedzieć, że lepiej by było, żeby to Barack Obama nadal urzędował w Białym Domu. To nie jest przyjazny gest, niezależnie od tego, co się sądzi o Trumpie. Merkel sama walczy o czwartą kadencję, ale w USA są tylko dwie. I tak już pozostanie.

Trump najpierw krytykował NATO jako przestarzałe, potem w wywiadzie precyzował, że jest przestarzałe, bo nie koncentruje się na walce z terroryzmem. Nawet w tej sprawie nie ma jednak prawdziwego kompromisu, mimo że tzw. Państwo Islamskie jest wielkim zagrożeniem dla Europy, co pokazał zamach w Manchesterze. Także antydżihadystyczny odcinek NATO będzie pokonywać z różnymi prędkościami, a może nawet w różnych kierunkach.  Europa dłużnikiem USA