Może nie aż tak, jak mocno wzburzony faktem kolejnego wypadku samochodowego, jaki zafundowała pani premier jej osobista ochrona. Ciut mniej, bo w tym ostatnim przypadku na chybotliwej szali losu balansowało jej zdrowie i życie. List – to co innego, dowód szlachetnych intencji, głębokiej troski o człowieka i obywatela, któremu warto powiedzieć, że pragnieniem szefa rządu jest, by ta sprawa była „potraktowana jak każde inne takie zdarzenie". Bo mógł przecież pomyśleć inaczej. Przerazić się, zamknąć w sobie albo wyjechać za granicę. Teraz mu łatwiej, bo premier pisze, że sama ma synów w wieku K. i wyobraża sobie, co muszą czuć jego bliscy, dodając: „wszystkie strony w prowadzonym postępowaniu mają te same prawa i obowiązki, a jako obywatele przed organami sprawiedliwości jesteśmy równi". „Nie dopuszczam myśli, że mogłoby być inaczej". To bardzo ważne przesłanie, ale i wskazówka dla wymiaru sprawiedliwości, zwłaszcza w dzisiejszych czasach.