W poniedziałek rano o rychłej rekonstrukcji mówią już oficjalnie politycy obozu rządzącego. Zamknięcie tego serialu stanie się jednocześnie nowym wyzwaniem dla opozycji. Bo pojawienie się nowych ministrów  – niezależnie od ostatecznej skali zmian w rządzie  – zawsze oznacza nowy start dla ekipy sprawującej władzę.

Jak mówił w Radiu ZET marszałek Senatu Stanisław Karczewski, zmiany w gabinecie premiera Morawieckiego mają dotyczyć od 5 do 10 ministrów. To zgodne ze scenariuszem, który opisujemy w poniedziałkowej „Rzeczpospolitej”.  Wicemarszałek Senatu Adam Bielan stwierdził rano w TVN24, że zmiany w rządzie mają być „głębokie” i że będą niespodzianki.

W tej chwili najważniejszym pytaniem dotyczącym rekonstrukcji jest to, czy swoje stanowisko utrzyma Antoni Macierewicz, szef MON. Tego dowiemy się w ciągu najbliższych kilkunastu godzin, bo - tak jak pisaliśmy - premier Morawiecki ma ogłosić zmiany przed swoim wylotem do Brukseli we wtorek. Nawet jednak jeśli Antoni Macierewicz pozostanie w rządzie, to odświeżenie gabinetu sprawi, że opozycja będzie musiała przeformułować swoją strategię. Ministrowie Jan Szyszko czy Witold Waszczykowski byli celami ataków opozycji niemal od wyborów. W rządzie pojawią się też eksperci, technokraci, ludzie mniej kojarzeni z pierwszą linią frontu politycznego, a bardziej z merytorycznym sporem. I to też wymusi korektę strategii opozycji.

Zmiany w rządzie to nie tylko personalia. Morawiecki po ich dokonaniu będzie miał pełnię możliwości, by realizować agendę zarysowaną w expose dotyczącą m.in. walki ze smogiem czy szeroką pojęty plan modernizacyjny. Dobrym przykładem jest ustawa o elektromobilności, która została już przyjęta przez rząd i która zakłada m.in. możliwość wprowadzenia przez samorządowców stref zeroemisyjnych w miastach. To nowy temat, który może być jednym z ważniejszych w kampanii samorządowej. Ale i dla opozycji, która krytykowała od wielu miesięcy rząd za opieszałość w walce ze smogiem, pakiet tego typu zmian będzie oznaczał konieczność merytorycznego, a nie tylko politycznego odniesienia się. 

Oczywiście zmiany personalne nie będą oznaczać, że znikną problemy w służbie zdrowia. Ale oznaczają przynajmniej możliwość przełamania impasu w tej czy innych sferach.
 
Jeśli nowemu premierowi i jego ekipie rzeczywiście uda się obniżyć temperaturę politycznego sporu i przenieść go na grunt bardziej merytoryczny, to polska debata publiczna tylko na tym zyska. Niekoniecznie przełoży się to na polepszenie i tak trudnej sytuacji podzielonej opozycji.