O głupocie można by mówić, gdyby chodziło wyłącznie o decyzję o powierzeniu przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji (KRRiT) ekspertyzy osobie tak głęboko zaangażowanej w spór ideologiczny jak dr Hanna Karp. Cała reszta to błąd, który zarazem kompromituje władzę, odsłania jej kulisy, daje finalne argumenty krytykom PiS, a na dodatek rozpętuje skandal na skalę międzynarodową.
Oczywiście wszystko to łatwo było przewidzieć. Stanowisko rzeczniczki Departamentu Stanu USA, że „decyzja wydaje się podważać wolność mediów w demokratycznej Polsce”, przyjść z Waszyngtonu do Warszawy po prostu musiało. Jak ważna dla Amerykanów jest wolność słowa i jej gwarancje, wie każdy student, który zetknął się na zajęciach z treścią 1. poprawki do Konstytucji Stanów Zjednoczonych Ameryki. W obronie tej wolności za oceanem od dwóch stuleci staje się przed sądami albo umiera. A ci, którzy ją łamią, idą do więzienia albo wypadają na kopniakach z polityki. Nakręcono na ten temat setki filmów. Przeciętnie wykształcony człowiek – nawet w Polsce – winien znać je na pamięć.