Ogień wybuchł już w sobotę, ale cztery dni później strażacy wciąż nie mogą przejąć kontroli nad potężnymi płomieniami.
– Być może opanujemy sytuację w środę, ale wszystko zależy od temperatury i wiatru – mówi ostrożnie Victor Paz Pinto, który koordynuje akcję strażaków. – Na razie mamy 43 stopnie w cieniu.
Już teraz bilans katastrofy wprawił Portugalię w osłupienie. W ogniu spaliły się żywcem 64 osoby, w tym kilkoro małych dzieci. Głęboko poparzonych jest przynajmniej 150 osób. Pożar zamienił także w czarną pustynię przynajmniej 27 tysięcy hektarów w rejonie Pedrogao Grande na północny wschód od Lizbony.
Pierwsze zapaliło się drzewo, w które uderzył piorun. To tzw. sucha burza, której nie towarzyszą opady deszczu, nowe zjawisko będące pochodną zmian klimatycznych w Portugalii.
Lobby papiernicze blokuje zmiany
Płomienie rozprzestrzeniły się błyskawicznie nie tylko z powodu gwałtownych wiatrów znad Atlantyku. Winne są także ogromne uprawy eukaliptusa, drzewa, które, gdy robi się gorąco, staje się bardzo łatwopalne. Sprowadzone w połowie XIX wieku jako roślina ozdobna, stopniowo stało się podstawą portugalskiego przemysłu papierniczego. Portugalia jest w tej dziedzinie potęgą: eksport różnego rodzaju papieru stanowi blisko 5 proc. jej sprzedaży na rynkach zagranicznych, około 3 mld euro rocznie.