Zaległy urlop trzeba wykorzystać do końca września następnego roku. To kodeksowa zasada obowiązująca od 2012 r. Ustanawia ją art. 168 k.p. Wcześniej datą graniczną dla wykorzystania zaległego wypoczynku był koniec marca.
O pół roku dłużej
Nowelizacja kodeksu pracy, która wprowadziła tę zasadę, nie była jednak precyzyjna. Nie zawierała tzw. przepisów przejściowych, czyli reguł określających zakres i czas obowiązywania (stosowania) artykułów uchylonych przez nowy akt normatywny. Pojawiła się wtedy wątpliwość, czy dobrodziejstwo wydłużonego terminu wykorzystania urlopów (a potem odpowiednio zaległości) odnosi się także do wakacji pochodzących z 2011 r., czy obowiązuje dopiero od urlopów należnych za 2012 r., czyli wtedy, kiedy nowe przepisy wchodziły w życie. W stanowisku z 16 grudnia 2011 r. (GNP-364-4560-63-1/11/PE/RP) Główny Inspektorat Pracy wskazał, że urlop z 2011 r. wolno było wziąć do końca września 2012 r. Tego samego zdania był resort pracy. Tym samym o pół roku wydłużył się okres ich odebrania i przedawnienia po kolejnych czterech latach.
Właśnie zbliża się ten termin. Ci, którym pozostały wakacyjne zaległości z 2011 r., mają jeszcze kilka tygodni na ich wykorzystanie. Pracownik nie straci prawa do tych wakacji, jeśli wystartuje z nimi najpóźniej ostatniego dnia trzeciego kwartału br. Nie musi wybrać całej zaległości do 30 września br. Wystarczy – zgodnie ze stanowiskiem Państwowej Inspekcji Pracy – że urlop zacznie tuż przed końcem września.
Skąd ta zasada
Gdy pracownikowi pozostało np. 20 dni sprzed czterech lat, dawne wakacje może zacząć w poniedziałek 28 września. Zarzutu nie da rady też postawić temu, kto z takim wnioskiem o udzielenie urlopu wystąpi do pracodawcy od 30 września, czyli ostatniego roboczego dnia kończącego się trzeciego kwartału.
Przedawnienie powoduje, że nie można dochodzić realizacji swojego prawa. Taki jest skutek upływu ustawowo określonych terminów, których nie wolno skracać ani wydłużać przez jakąkolwiek czynność prawną. Dotyczy to zarówno pracodawcy, jak i pracownika.