Jedną z najsławniejszych, nie waham się powiedzieć, w historii prawa pracy spraw była sprawa porozumienia z 2010 r. zawartego między firmami z branży szeroko rozumianego IT w sprawie tzw. cold calls. Pod tym pojęciem cały właściwie świat, w tym także my, rozumie metodę rekrutacji polegającą na kontaktowaniu się z namierzonymi kandydatami, którzy w przeciwnym razie nie zgłosiliby się do procesu rekrutacyjnego organizowanego przez firmę, która chciałaby ich zatrudnić. Klasyczna metoda headhuntingu.
W przypadku tego porozumienia chodziło o firmy, których nazwy rozpoznają kilkuletnie dzieci, czyli m.in. Apple, Google, Lucasfilm i eBay. Firmy te umówiły się, że nie będą wyciągać od siebie nawzajem pracowników.
Departament Sprawiedliwości USA uznał tę praktykę za naruszającą Prawo Shermana, czyli – mówiąc po naszemu – prawo ochrony konkurencji.
Ostatecznie, po kilku latach postępowań, największe firmy z grupy pozwanych, czyli Adobe, Apple, Google i Intel, zawarły porozumienie na kwotę 415 milionów dolarów. Tyle zobowiązały się zapłacić, uznając pośrednio żądania pozwu.
Na rodzimym gruncie
Taka treść sporu brzmi trochę abstrakcyjnie, jako coś, co zdarzyło się gdzieś daleko w Ameryce, pod innym prawem itd. Z próbami nakładania ograniczeń tego rodzaju spotykamy się jednak niezmiennie także w naszych warunkach biznesowych.