Mariusz Wojtowicz od kilku lat pracuje w Stowarzyszeniu Monar. Ta działająca na terenie Polski organizacja pozarządowa od niemal 40 lat zajmuje się profilaktyką i terapią uzależnień. Stowarzyszenie pomaga bezdomnym, alkoholikom i narkomanom.
Mariusz – podobnie jak miliony ludzi na świecie – każdego dnia na swojej drodze spotyka automaty do sprzedaży wody mineralnej, soków i słodkich przekąsek. Są na dworcach, lotniskach, w metrze, hotelach, biurowcach. Zasada jest prosta: wrzucasz monety, naciskasz guzik i po chwili otrzymujesz wybrany produkt. Nikt specjalnie nie zastanawia się nad tym, że za prostą maszyną spełniającą nasze zachcianki stoją ogromne koncerny zatrudniające tysiące osób i generujące milionowe zyski.
– Któregoś dnia przyszło mi do głowy, że można ten pomysł wykorzystać w naszej pracy z osobami zagrożonymi wykluczeniem społecznym, które po terapii i opuszczeniu naszych placówek mają trudności z powrotem do normalnego życia – tłumaczy Wojtowicz.
Jak zwykły automat wykorzystać do takiego celu? Jednym z elementów monarowskiego systemu pomocy jest postrehabilitacja, stanowiąca swoisty pomost pomiędzy terapią osób uzależnionych czy też readaptacją osób bezdomnych a ich powrotem do samodzielnego życia. Poza zapewnieniem mieszkania takiej osobie ważnym elementem jest przygotowanie jej do podejmowania aktywności zawodowej. W stowarzyszeniu powstają projekty mające na celu zdobywanie umiejętności społecznych, zawodowych oraz tworzenie miejsc pracy. Podopieczni Monaru to ludzie po przejściach, byli narkomani, alkoholicy. Niektórzy mają za sobą także konflikty z prawem. Znalezienie pracy przez taką osobę graniczy niemal z cudem.
– Niemożność jej znalezienia często kończy się dla nich załamaniem, a w konsekwencji powrotem do nałogu – wyjaśnia Wojtowicz. – Pomyślałem zatem, że na bazie takiej prostej maszyny można byłoby stworzyć przedsiębiorstwo społeczne, w którym pracę podejmą nasi podopieczni. Oni będą wytwarzali produkty, dostarczali je do automatów, a także prowadzili ich serwis.