Przeciwnicy ustawy zwracają uwagę właśnie na jej efekty związane z zatrudnieniem. Zakaz może spowodować zniknięcie ok. 50 tys. etatów. Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji podaje, że o 500 mln zł spadną wpływy z tytułu PIT i CIT. Stosunkowo najmniej mogą go odczuć największe sieci, ponieważ ich klienci, robiący duże zakupy, zrobią je najprawdopodobniej w pozostałe dni.
Kto za?
Mniejsze sieci mają podzielone opinie na temat projektu. Z ankiety przeprowadzonej przez Polską Izbę Handlu wśród 5,7 tys. firm wynika, że dla 40 proc. zakaz będzie miał skutki neutralne, ale 42 proc. spodziewa się spadku obrotów. Tylko co piąta liczy na wzrost obrotów. – Niepokoi między innymi rozciągnięcie zakazu na pracę hurtowni i logistyki do poranku w poniedziałek – mówi Maciej Ptaszyński, dyrektor generalny PIH.
Ten punkt ustawy uderzy zatem nawet w sklepy, które w niedzielę będą mogły pracować, ale również w centra zaopatrujące sprzedawców internetowych – takie obiekty ma w Polsce choćby Amazon, a buduje np. Zalando. – Zamknięte centra logistyczne to problem z zaopatrzeniem dla wszystkich, np. dla aptek – mówi prezes sieci handlowej.
Najmocniej skutki odczuć mogą centra handlowe, ponieważ robione tam zakupy nie rozłożą się na inne dni. Stracą również kina czy restauracje, zlokalizowanych w takich obiektach.
Polska Rada Centrów Handlowych zbiera podpisy pod petycją przeciwko projektowi zakazującemu pracy sklepów w niedzielę, w weekend poparło ją 75 tys. osób.
– Polacy zdają sobie sprawę z negatywnych konsekwencji wprowadzenia zakazu handlu w niedziele. I nie chodzi już tylko o ograniczanie wolności wyborów konsumentów – odbieranie im możliwości decydowania, gdzie i w jakiej formie będą robić zakupy oraz w jaki sposób spędzać wolny czas – mówi Radosław Knap, dyrektor generalny PRCH. – Chodzi również o konsekwencje społeczne, m.in. w postaci redukcji zatrudnienia czy odebrania możliwości uzyskania dodatkowych dochodów osobom będącym w trudnej sytuacji materialnej – dodaje.