Coraz gorsza sytuacja materialna Rosjan, drożyzna w sklepach, spadek konsumpcji i samoograniczanie się w zakupach do najpotrzebniejszych artykułów, w końcu zmusiło rosyjskie władze do zdjęcia zakazu importu z niektórych produktów.

Embargo zostało zdjęte z wołowiny, drobiu oraz świeżych i suszonych warzyw przeznaczonych na potrzeby produktów dla dzieci. Importer będzie musiał uzyskać w ministerstwie rolnictwa potwierdzenie zgodności z prawem wwożonych towarów. Komunikat w tej sprawie ukazał się na stronie rządowej Kremla.

Wcześniej władze dopuściły na rynek mleko i nabiał bez laktozy, specjalistyczne odżywki dla sportowców; dodatki spożywcze, witaminowe i mineralne z UE, USA, Australii, Kanady i Norwegii. W końcu maja Kreml zapowiedział, że embargo (wprowadzone w sierpniu 2014 r) zostanie przedłużone do końca 2017 r. Władze tłumaczą to troską o rodzime rolnictwo.

To nie radzi sobie jednak zupełnie z wypełnieniem luki po imporcie. Braku polskich jabłek nie udało się dotąd zastąpić ani importem z Chile, ani produkcją sadów białoruskich czy rosyjskich. Nałożenie embarga także na żywność z Turcji jeszcze podniosło ceny w sklepach. Tak drogich pomidorów czy pomarańczy w Rosji nie było nigdy. Ludzie kupują dzieciom po jednej, dwie sztuki. Bardzo podrożał nabiał, ryby (tu dominował import z Norwegii, choć Rosja jest bardzo bogata w ryby, to większość eksportuje), owoce i warzywa.

Rosjanie policzyli, że embargo kosztowało Zachód 9,3 mld dol. niedostarczonej do Rosji produkcji. Najwięcej miały stracić Norwegia i Rosja - ponad 1 mld dol.