W Brukseli słychać było ulgę po decyzji o tymczasowym wyłączeniu z karnych amerykańskich ceł. Ale i niezadowolenie z gry prowadzonej przez Donalda Trumpa: niejasnych deklaracji, nieznanych warunków negocjacyjnych, nierealistycznej daty zakończenia rozmów. – Mam dwie wiadomości: dobrą i złą – powiedział Jean-Claude Juncker, przewodniczący Komisji Europejskiej. Dobra jest taka, że Trump nie podzielił Unii. Zła – że mamy tylko pięć tygodni na negocjacje.
O wolnym handlu w kontekście zawieszonych dla UE karnych ceł na stal i aluminium przywódcy 28 państw członkowskich rozmawiali na szczycie w Brukseli w ostatni piątek. Na razie zresztą nie wiadomo, czego te negocjacje miałyby dotyczyć. I jak zauważył premier Belgii Charles Michel, ciężko jest rozmawiać z pistoletem przystawionym do skroni. UE jest zdecydowana nie wchodzić w logikę ustępstw za ustępstwa. – Konieczne jest zachowanie podejścia wielostronnego i wolnego handlu. Nie chcemy rozkręcania spirali ustępstw – powiedziała niemiecka kanclerz Angela Merkel. Równie zdecydowany był prezydent Francji Emmanuel Macron. – Reakcja nie wydaje nam się satysfakcjonująca – ocenił decyzję amerykańskiego prezydenta. I podkreślił trzy zasady, którymi UE będzie się kierować w tych negocjacjach. Po pierwsze, nie szukać wojny handlowej, która nie jest dobra dla nikogo. Po drugie, działać zgodnie z zasadami Światowej Organizacji Handlu (WTO). Po trzecie, UE musi być zjednoczona i zdecydowana. – Jak będziemy zaatakowani, to twardo odpowiemy bez słabości – zadeklarował Macron. I ocenił, że USA przyjęły złą strategię grożenia karnymi cłami krajom przyjaznym, po to żeby zająć się rzeczywistym problemem nadpodaży stali, głownie w Chinach, i jej dotowaniu przez to państwo. I jak na razie jest to jedyne, co UE obiecuje USA: wspólne zajęcie się problemem chińskim.