Łukasz Jańczak obecnie pracuje jako analityk w Haitong Banku. Mimo stosunkowo młodego wieku (rocznik 1987 ) zdobył już spore uznanie na rynku. Eksperci w ostatniej ankiecie „Parkietu" okrzyknęli go „wschodzącą gwiazdą rynku kapitałowego". Wygrał także ostatni ranking „Parkietu" na najlepszego analityka w sektorze „finanse bez banków". Jak mówił w środowym programie #PROSTOzPARKIETU jego kariera nie jest dziełem przypadku.

- Raczej był to mój świadomy wybór, jednak wiadomo, że zawsze gdzieś również przypadek rządzi naszym życiem. Często powtarzam, że w wyborze mojej ścieżki zawodowej pomógł mi trochę "Parkiet". Będąc na studiach zawsze bowiem chciałem się dowiedzieć, jak czytać ogromne tabele z dużą ilością cyfr czy też wykresy na ostatnich stronach gazety. Uznałem więc, że kariera na rynku kapitałowym może być dobrym pomysłem i już na samych studiach zacząłem bardziej zgłębiać ten temat – wspominał. – Zacząłem studiować bankowość, potem inżynierię finansową, ale w między czasie cały czas przewijała się tematyka giełdowa, która była dla mnie bardzo interesująca. Doszedłem więc do wniosku, że chciałbym szerzej poznać ten rynek i mechanizmy niż rządzące. Dlatego już na studiach zdobyłem licencję maklera papierów wartościowych, rozpocząłem starania o licencję doradcy inwestycyjnego, potem przyszedł kolej na CFA. Dziś na rynku mamy bardzo dużo licencji i młodzi ludzie, którzy pasjonują się rynkiem kapitałowym mają duży wybór od czego tak naprawdę chcą zacząć – mówił Jańczak.

Jańczak karierę rozpoczynał jako analityk w BZ WBK AM. - Na początku analizowałem mniejsze spółki, tak aby cały zespół mógł mnie poznać. Później to spektrum pokrycia analitycznego się oczywiście rozszerzało. W końcu przyszedł także czas na przeprowadzkę do Warszawy, która była podyktowana również względami osobistymi. Co ciekawe nigdy nie planowałem, że będę pracował w Warszawie w korporacji i będę na codzień nosił garnitur. To pokazuje, tak jak wspomniałem na początku, że wszystkiego nie da się zaplanować – twierdzi.

Zdradził nam także, jak wygląda normalny dzień pracy analityka. - Zaczynamy około 7 - 7.30. Na początek robimy przegląd prasy i komunikatów ze spółek. Na podstawie tego przygotowujemy komentarz poranny tzw. daily, który rozsyłamy inwestorom zarówno polskim, jak i zagranicznym. Maksymalnie do godz. 9 taki raport z biura maklerskiego powinien wyjść. Później jest chwila przerwy na śniadanie, po której zaczyna się już normalny dzień pracy. Z jednej strony sprowadza się on do przeglądania dokumentów, używania Excela i liczenia tysiąca różnych rzeczy. Są jednak też dużo bardziej przyjmne rzeczy czyli kwartalne wyniki finansowe spółek, spotkania z zarządami czy też zarządzającymi. W biurach otwartych na inwestorów zagranicznych jeździ się także na tzw. road show. Standardem są podróże do Londynu i Frankfurtu, trafiają się także wyloty do Stanów Zjednoczonych. Pomimo więc tego, że jest to praca biurowa i może wydawać się bardzo nudna to są elementy, które są naprawdę pasjonujące – mówił. Zaznaczył jednocześnie, że praca to jedno, a życie prywatne to drugie. - Ja osobiście staram się nie zostawać po godzinach w pracy czyli mniej więcej po godz. 17.30. Dla zdrowia psychicznego i fizycznego warto jednak wyjść z biura o w miarę normalnej godzinie i oddać się swoim pasjom – dodał.