„Ostatnia rodzina" debiutanta Jana Matuszyńskiego zgarnęła worek laurów. Poza najważniejszymi Złotymi Lwami, także nagrody za role pierwszoplanowe dla Aleksandry Koniecznej i Andrzeja Seweryna, nagrodę dziennikarzy, publiczności, Onetu, „Elle" i Złotego Kangura.
Matuszyński sięgnął po scenariusz Roberta Bolesty, który powstał przed dekadą. Razem go przerobili. Pokazali ludzi wybitnie uzdolnionych, ale naznaczonych nadwrażliwością i depresją, niedających sobie rady ze sobą. Rodzinę, która bardzo się kochała, a jednocześnie była dysfunkcjonalna. To film o dużych indywidualnościach ojca i syna i o kobiecie skromnej i przyciszonej, która stara się zbudować odrobinę normalności. Także o wyrwaniu z własnego świata, bo Matuszyński pokazuje losy Beksińskich od chwili, gdy pozbawieni domu opuścili rodzinny Sanok i przenieśli się do warszawskiego blokowiska.
Tegoroczny festiwal zdominowali młodzi twórcy. Nagrodę za reżyserię dostał Tomasz Wasilewski, autor „Zjednoczonych stanów miłości" – intrygującej historii czterech kobiet niespełnionych, zagubionych. W tle tej jest prowincjonalna Polska czasu transformacji. Wrażliwy, niebanalny twórca, debiutant zaledwie sprzed czterech lat jest już ważnym artystą polskiego kina. I daje szanse aktorom: nagrody za role drugoplanowe w jego filmie dostali Dorota Kolak i Łukasz Simlat.
Chwała jurorom, że wyłowili „Plac zabaw" Bartosza Kowalskiego, uznając go za najlepszy debiut. – Ten film podzielił widzów, ale chcieliśmy podjąć takie ryzyko – powiedział reżyser, odbierając statuetkę. Pokazał porażający obraz agresji wiszącej w powietrzu i dzieci przesiąkniętych złem, pozbawionych moralnych drogowskazów.
„Plac zabaw" to ważna diagnoza współczesnego społeczeństwa. Ten film jest krzykiem, a Kowalski ma ogromną odwagę – przesuwa granice sztuki. Zostawia widza w stanie przerażenia.