Stronami umów dotyczących zapewnienia sieci zbierania pojazdów mogą być wyłącznie wprowadzający pojazd i przedsiębiorcy prowadzący stacje demontażu – ostrzega Główny Inspektorat Ochrony Środowiska (GIOŚ).

Ostrzeżenie to jest nieprzypadkowe. Na rynku działają bowiem firmy, które same nie zajmują się demontażem wyeksploatowanych aut. Podpisują jedynie umowy z prowadzącymi takie stacje, a przedsiębiorcom importującym auta do Polski oferują niejako wypełnienie ustawowych obowiązków w pakiecie. Importer nie musi już osobiście szukać stacji, by podpisać umowę.

Tymczasem ustawa o recyklingu pojazdów wycofanych z eksploatacji wymaga, by importerzy samochodów zapewnili sieć demontażu pojazdów, w której ostatni właściciel samochodu może się go pozbyć. I ci, którzy sprowadzają ponad 1 tys. samochodów rocznie, muszą mieć w każdym województwie trzy stacje demontażu lub punkty zbierania pojazdów, w tym co najmniej jedną stację. Mniejsi przedsiębiorcy, którzy sprowadzają poniżej 1 tys. samochodów rocznie, mają zapewnić na terenie całego kraju trzy stacje demontażu w różnych miejscowościach lub punkty zbierania i minimum jedną stację demontażu. Nie muszą sami tworzyć tych stacji. Wystarczą umowy z prowadzącymi takie stacje.

GIOŚ przestrzega jednak, że umowy zawarte z firmami nieposiadającymi statusu przedsiębiorców prowadzących stacje demontażu (nawet jeśli te podmioty zawarły odrębne umowy z przedsiębiorcami prowadzącymi stacje demontażu) nie będą spełniać ustawowych wymagań. To oznacza, że próba załatwienia sobie przez pośredników tzw. sieci demontażu pojazdów może się skończyć nałożeniem kary na importera. A na nią składa się opłata stała za brak sieci (maksymalnie 20 tys. zł) oraz stawka opłaty od każdego pojazdu (do 20 zł) w przypadku braku jednej stacji demontażu lub punktu zbierania aut.