Już wcześniej firma dawała do zrozumienia, że propozycje przedstawione obligatariuszom, wśród których jest ponad 9 tys. osób indywidualnych, mają charakter wstępny. Zakładały one, że spółka spłaci wyemitowane obligacje w 65,36 proc. Płatności miały być rozłożone na raty, a ostatnia z nich miała zostać zrealizowana do końca 2025 r. Niespłacona część obligacji, czyli 34,64 proc., miała być zamieniona na akcje. W 100 proc. mieli być spłaceni wierzyciele zabezpieczeni. Zarząd GetBacku chce jednak, aby i oni (głównie o instytucje finansowe, m.in. banki) dołączyli do układu.
– Pracujemy nad nową propozycją układową. Obecna, patrząc na aktywa i zobowiązania firmy, jest trudna do zrealizowania – przyznaje Przemysław Dąbrowski, prezes GetBacku. Najnowsze szacunki mówią, że zobowiązania firmy przekraczają 3,3 mld zł. Wcześniej była mowa o kwocie 2,8 mld zł. Z kolei wartość aktywów finansowych, czyli portfeli wierzytelności, szacowana jest na około 1,7 mld zł. To m.in. te rozbieżności skłoniły GetBack do szukania nowych rozwiązań dla wierzycieli.
– Zakładaliśmy, że wierzyciele zabezpieczeni będą spłaceni w 100 proc. Chcemy jednak, aby dołączyli do układu i wzięli udział w „haircut". Na razie ciężko powiedzieć, jak duże może być to cięcie. Na chwilę obecną rozważamy różne propozycje układowe. Jedynym z pomysłów jest chociażby zaspokojenie obligatariuszy w całości do pewnej kwoty. Może to być 50 tys. zł. Powyżej tej kwoty zaczynałby się „haircut". Nie planujemy natomiast wydłużenia okresu spłat zobowiązań wobec obligatariuszy. Jeśli wierzyciele zabezpieczeni dołączyliby do układu jest nawet szansa, żeby okres spłat został skrócony – wyjaśnia Dąbrowski.
Czytaj także: Milionowe wynagrodzenia zarządu GetBacku