Ubiegły rok był bardzo dobry. Przyszły może być jeszcze lepszy?
Ten rok jest niby dobry, ale gdyby nie polityczne problemy, wzrost gospodarczy powinien być wyraźnie wyższy. Kiedy mamy wybuch koniunktury w Europie, powinniśmy mieć wzrost powyżej 5 proc. Nie mamy, bo jest niepewność, która hamuje wzrost inwestycji. To jest podstawowe zagrożenie. Z jednej strony mieliśmy 2 lata z bardzo niskim wzrostem inwestycji, z drugiej strony musimy się liczyć z obniżeniem podaży pracy. W przyszłym roku będzie trudno osiągnąć lepszy wynik ze względu na czynniki podażowe. Koniunktura jest bardzo dobra, tylko ze strony podażowej mamy problem. Wszystko zależy od tego, czy ruszą w Polsce inwestycje. Jeżeli będzie silniejszy wzrost inwestycji, większa aktywność zawodowa Polaków, to możemy mieć szybszy wzrost w tym roku i mimo wygasania perspektywy finansowej, także w następnym. Warunkiem wstępnym jest ustabilizowanie sytuacji politycznej w Polsce, stworzenie jasnych perspektyw dla Polski, jeśli chodzi o jej relacje z UE.
Jak przejęcie w pełni sterów przez premiera Morawieckiego może wpłynąć na gospodarkę?
Nie sądzę, żeby to miało zasadnicze znaczenie. Wszystko i tak zależy od tego, że prezes Kaczyński będzie się zgadzał na pewną koncepcję polityki gospodarczej, czy nie. Nowy premier powinien zacząć swoją politykę od ogłoszenia wyroków Trybunału Konstytucyjnego. Jeżeli tego nie zrobi, to jest duży znak zapytania, jak będą wyglądały polskie relacje z UE i jak to się odbije na stanie polskiej gospodarki. Jednak jesteśmy silnie zależni od inwestycji zagranicznych. Gdyby nastąpiły niekorzystne zmiany, to spadek koniunktury mógłby być dramatyczny.
Jest szansa, że złoty będzie się dalej umacniał?
Jeżeli będziemy mieli do czynienia z poprawą sytuacji politycznej, to złoty ma szansę się umocnić. Raczej nie zejdzie jednak poniżej 4 zł za euro. Silny wzrost aktywności inwestycyjnej będzie prawdopodobnie oznaczał też przyspieszenie importu. Być może nawet saldo naszego handlu będzie się trochę pogarszało.