Misja MFW odwiedzi Białoruś od 5 do 12 czerwca. Jej członkowie sprawdzą sytuację gospodarczą kraju, realizację reform i przygotują grunt do październikowej wizyty przedstawicieli funduszu. Rząd białoruski stara się w MFW o kredyt 3 mld dol. na dziesięć lat oprocentowany na 2,28 proc. rocznie.

O pieniądze będzie jednak bardzo trudno. Białoruski rząd, niezależnie od tego, kto stoi na jego czele, wykonuje to, co wymyśli były dyrektor kołchozu, a obecny prezydent Aleksander Łukaszenko. Poprzednia umowa z MFW nie została przez władze wypełniona. Nie doszło do prywatyzacji i urynkowienia gospodarki, uwolnienia cen i ograniczenia ingerencji władz w rynek. Na Białorusi wciąż funkcjonuje gospodarka centralistyczna w ok. 75 procentach państwowa (ocena Euro-Azjatyckiego Banku Rozwoju).

Obecny pogłębiający się kryzys w połączeniu z pogorszeniem stosunków z Rosją, od której surowców Białoruś jest całkowicie zależna, skutkuje pustą kasą państwa, niskimi rezerwami walut i rosnącym zadłużeniem.

Na początek 2017 r. (ostatnie dane) zadłużenie zagraniczne Białorusi wynosiło 22,4 mld dol., z czego dług państwowy to 14,15 mld dol.). Natomiast w rezerwach banku centralnego było 5,1 mld dol., w tym w walutach 2,82 mld dol. Do spłaty Białoruś ma w tym roku 3,4 mld dol.

Agencja ratingowa Fitch podała, że na obsługę długu idzie ok. 23 proc. PKB Białorusi. W marcu 2016 r. grupa obywateli Białorusi napisała do MFW list otwarty, by nie pożyczał pieniędzy reżimowi Łukaszenki. Fundusz już kilka razy odmówił Mińskowi kredytu tłumacząc to niedotrzymaniem wcześniejszego porozumienia.