„Nie-obecność" zaczyna się od ujęcia komórki. „Tu telefon Piotra Łazarkiewicza. Proszę, nagraj wiadomość".
— Ciągle łapię się na tym, że naciskam w komórce guzik z napisem Piotr. Kiedy bateria w jego aparacie wyczerpała się, wzbudziło to we mnie jakiś rodzaj paniki, że coś się zamknęło — mówi Magda Łazarkiewicz, żona Piotra.
Naładowała baterię, zdobyła kod i odzyskała komunikat nagrany ciepłym głosem Piotra.
Piotr Łazarkiewicz, reżyser i bardzo życzliwy człowiek, umarł nagle 20 czerwca 2008 roku. Zostawił po sobie kilka ciekawych dokumentów, m.in. kultową „Falę" o Jarocinie, kilka filmów fabularnych: „Kocham kino", „Porę na czarownice", zrealizowany razem z żoną „Odjazd", „0_1_0", którego premiery sam nie doczekał. Zostawił też dużo dobrych wspomnień. Nie jest rzeczą przypadku, że tylu ludzi o nim pamięta. Przyjaciele wydali książkę o nim, w Jarocinie Akademia Filmowa dla dzieci i młodzieży nosi jego imię. Podobnie jak kino. W Cieplicach ulica sąsiadująca z liceum, do którego chodził została nazwana jego imieniem, a na Festiwalu Polskich Filmów w LA wręczana jest nagroda dla młodych twórców też jego imienia.
Po ponad siedmiu latach od jego śmierci, Magda Łazarkiewicz nauczyła się żyć sama, ma matkę, siostrę, dwoje dzieci, dwie wnuczki. Intensywnie pracuje. Ale wciąż mówi o wielkiej tęsknocie za nim. To z tej tęsknoty zrobiła film „Nie-obecność". Opowiada w nim o tych pierwszych chwilach po śmierci męża. O czasie, kiedy we wszystkim widzi się znaki. Jak Broniewski w wierszu „Firanka", który napisał po śmierci córki Anki.