Urodził się 27 listopada 1942 roku w Seattle. Jego rodzice nie mieli pieniędzy, nadużywali alkoholu i wciąż się kłócili. Rozwiedli się, kiedy miał 9 lat, a opiekę nad nim przejął ojciec. Gdy miał 15 lat, dostał pierwszą upragnioną gitarę.
Był samoukiem - uczył się grać słuchając płyt bluesmanów. Przygody z kolejnymi zespołami kończyły się nie najlepiej, bo umiał znacznie więcej niż pozostali członkowie grup. Jego perfekcjonizm bywał nieznośny dla muzyków także i później. Mając 19 lat naraził się policji, bo jeździł kradzionymi samochodami. By zmazać przewinienia wstąpił do wojska, ale wolał grać na gitarze niż oddawać się żołnierskim powinnościom. Tam poznał Billy Coxa, z którym założył zespół, który przetrwał już także w cywilu…
Charyzmatyczny, przystojny, ekstrawagancko ubrany. Nie stronił od narkotyków, alkoholu i przygodnego seksu.
W 1967 roku ujrzał światło pierwszy album Hendrixa „Are You Experienced” nagrany z muzykami The Jimi Hendrix Experience i od razu był nie tylko świetny, ale i zrobił furorę – 33 tygodnie utrzymywał się na czołowych miejscach listy przebojów.
Na festiwalu w Monterrey w 1967 roku Hendrix spalił na oczach widzów gitarę. Ten gest pomnożył liczbę mu fanów i zapoczątkował serię takich aktów – stał się wręcz jego znakiem rozpoznawczym.
W wywiadzie, którego udzielił tydzień przed śmiercią brytyjskiemu dziennikarzowi Keithowi Althamowi, mówił m.in.: „Sposób, w jaki tworzę muzykę, jest jak starcie między rzeczywistością a fantazją. Musisz użyć fantazji, by pokazać wiele różnych aspektów rzeczywistości”.