Nie lubią być nazywani hipsterami, bo od pewnego czasu to określenie nie kojarzy się najlepiej. Rynek tworzy specjalnie dla nich produkty, bo są mu oddani.
– Hipster to ktoś, kto pracuje twórczo, po prostu jest sobą – wyjaśnia jeden z braci prowadzących bar, w którym można spożyć płatki śniadaniowe z całego świata we wnętrzu przypominającym program telewizyjny dla dzieci.
Interesuje ich żywność, ekologia i zdrowe życie. Przejmują się tym, co robią, a zajmują się tylko tym, co uznają za autentyczne.
Opowieść o blaskach i cieniach hipsterskiego żywota przedstawia Peter York, brytyjski analityk rynku. – Nie są społecznymi ani kulturowymi rewolucjonistami – zauważa. – Nie patrzą w przyszłość, ale przeszłość. Przywracają ją, są bardzo retro.
Nie są jednak pomysłodawcami określenia „hipster” i niewiele mają wspólnego z tymi, którzy po raz pierwszy w ten sposób byli nazywani. Słowo „hip” pojawiło się w 1902 roku wśród czarnych Amerykanów. W epoce jazzu nazywano tak każdego, kto wiedział, o co chodzi w tej muzyce. W latach 30. XX wieku dodano angielski przyrostek – tak powstał „hipster”. Hipsterzy z lat 50. byli już młodymi białymi z klasy średniej, których kusił styl życia czarnych.