Nie ma inwestycji bez krajowych oszczędności

Polacy mają stosunkowo mało oszczędności w porównaniu z innymi krajami. A jeśli już odkładają pieniądze, to najchętniej w bankach na lokatach krótkoterminowych. Ogranicza to inwestycje przedsiębiorstw.

Aktualizacja: 06.02.2017 20:03 Publikacja: 06.02.2017 19:45

Foto: Bloomberg

Ekonomiści i politycy, omawiając sytuację gospodarczą Polski, coraz chętniej odwołują się do problemu pułapki średniego dochodu. Według autorów raportu Banku Światowego problem ten dotyka krajów, które mają PKB w przeliczeniu na mieszkańca na średnim poziomie, ale nie były w stanie w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat znacząco skrócić dystansu w stosunku do państw o najwyższym poziomie rozwoju.

Wśród ekonomistów istnieje konsensus, że kraje, którym udało się uniknąć pułapki średniego dochodu, mają wspólną cechę – dzięki uruchomieniu odpowiedniej strategii gospodarczej zachowały wzrost oparty na wysokiej produktywności. Aby wyrwać się z takiej pułapki, trzeba utrzymać wysoką dynamikę wzrostu wydajności, prowadzić spójną politykę przemysłową oraz tworzyć otoczenie sprzyjające poprawie konkurencyjności gospodarki.

Kluczowy jest wzrost produktywności przedsiębiorstw oparty na innowacyjności. W ten sposób spowolnienia uniknęły np. Finlandia i Korea Południowa, które aktywnie wspierały rozwój poprzez pakiety reform. Teraz zajmują wysokie pozycje w rankingach konkurencyjności, innowacyjności i warunków prowadzenia biznesu.

Aby przedsiębiorstwa mogły przejść z fazy wzrostu opartego na niskich kosztach pracy do fazy rozwoju dzięki innowacjom, konieczne są pokaźne nakłady inwestycyjne.

Pożądana stabilność i długoterminowość

Jednak aby inwestować, trzeba mieć kapitał. I to taki, który można przeznaczyć na długofalowe projekty wzmacniające potencjał gospodarki, a nie na krótkoterminowe inwestycje nastawione na szybki zysk. Takie cechy – stabilność i długoterminowość – ma kapitał krajowy pochodzący z oszczędności Polaków.

– Nie ma inwestycji bez oszczędności. Na przykład zakup mieszkania możemy sfinansować z własnych oszczędności lub z kredytu, czyli z oszczędności zgromadzonych przez innych – tłumaczy Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku. Jak wskazuje, w skali całej gospodarki niskie oszczędności, czyli nadmierna konsumpcja w relacji do uzyskiwanych dochodów (jako społeczeństwo konsumujemy większość dochodów), hamują inwestycje.

– Owszem, instytucje finansowe mogą udzielać krajowych kredytów z oszczędności zagranicznych, ale taki model jest na dłuższą metę ryzykowny, szczególnie jeśli krajowe kredyty długoterminowe są finansowane z krótkookresowych pożyczek zagranicznych, lub gdy pożyczki zagraniczne są zaciągane w walutach obcych – dodaje Wiktor Wojciechowski. Podkreśla, że najbezpieczniejszym sposobem finansowania inwestycji krajowych z oszczędności innych państw jest napływ tzw. bezpośrednich inwestycji zagranicznych.

W uproszczeniu można powiedzieć, że każdy Polak, który ma oszczędności w postaci np. lokaty bankowej, obligacji czy akcji, pośrednio finansuje inwestycje innych gospodarstw domowych lub firm. Im większy jest zasób krajowych oszczędności, tym niższe są koszty pozyskania kapitału (np. odsetki od kredytu czy premia dla inwestorów przy sprzedaży akcji przez spółkę giełdową). Przy niskim koszcie zewnętrznego finansowania więcej przedsiębiorstw decyduje się na inwestycje.

Daleko nam do innych państw

Niestety, Polska należy do grona krajów o stosunkowo niskim poziomie oszczędności. Według danych Analiz Online na koniec trzeciego kwartału 2016 r. polskie gospodarstwa miały ponad 1,2 bln zł oszczędności, co stanowiło prawie 66 proc. PKB. Dla porównania, Hiszpanie zgromadzili równowartość 150 proc. swojego rocznego PKB, a Niemcy niemal jego dwukrotność.

– Oszczędności Polaków rosną w miarę regularnie. Trudno oczekiwać, że szybko zbliżymy się do wysokiego poziomu, jaki można zaobserwować na Zachodzie. Nie zapominajmy, z jak niskiej bazy wystartowaliśmy – uważa Maciej Bitner, główny ekonomista Wise Europa.

Preferujemy depozyty bankowe

Dodatkowo martwi fakt, że Polacy, jeśli już oszczędzają, robią to w sposób bardzo konserwatywny. Większość pieniędzy trzymamy w bankach, a tylko niewielką część w formie inwestycji na rynku kapitałowym. Niemal 60 proc. oszczędności stanowią depozyty, a co siódma złotówka trzymana jest w gotówce. Jeśli już inwestowaliśmy na giełdzie, to niejako pod przymusem, przekazując składki do otwartych funduszy emerytalnych (OFE), które w ostatnich latach zostały mocno zmarginalizowane. Od trzech lat uczestnictwo w OFE nie jest już obowiązkowe. Aktywa funduszy skurczyły się o ponad połowę. Lada moment prawdopodobnie nastąpi ich całkowita likwidacja.

Problem w tym, że większość oszczędności w bankach jest zdeponowana na krótkie terminy, do roku. Taki kapitał w zasadzie nie nadaje się do finansowania długoterminowych kredytów inwestycyjnych.

– Oszczędności pochodzące z banków nie mogą wspierać ryzykownych prywatnych inwestycji w takim stopniu, w jakim robi to rynek kapitałowy – mówi Maciej Bitner. Pieniądze Polaków zgromadzone w bankach muszą być inwestowane bezpiecznie.

Rząd pracuje nad rozwiązaniem tego problemu. Panaceum ma być Program Budowy Kapitału, który zakłada efektywniejsze zagospodarowanie oszczędności Polaków i skierowanie większej ich części na rynek kapitałowy.

Nasza gospodarka ciągle utrzymuje się na ścieżce wzrostu, ale dynamika nie jest wysoka. Bez budowy długoterminowych krajowych oszczędności nie uda się znacząco wzmocnić proinnowacyjnych inwestycji przedsiębiorstw prowadzących do wzrostu produktywności.

Inwestycje w naszym kraju mają wzrosnąć

Według przygotowanej przez Ministerstwo Rozwoju strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju krajowe inwestycje mają zostać pobudzone między innymi dzięki zwiększeniu oszczędności Polaków.

Do 2030 r. stopa oszczędności gospodarstw domowych ma się zwiększyć do ponad 5 proc. PKB z 1,7 proc. PKB w 2014 r. Wszystko po to, by zapewnić większy strumień kapitału krajowego. Na razie tego kapitału nie wystarcza na finansowanie inwestycji, więc trzeba sięgać po kapitał zagraniczny. Wyzwanie jest tym większe, że

zgodnie ze strategią na rzecz odpowiedzialnego rozwoju poziom inwestycji ma się zwiększyć z obecnych 20 proc. do 25 proc. PKB.

Wicepremier, minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki chce, by gospodarka rozwijała się w oparciu o własne, a nie zagraniczne zasoby. Dlatego zamierza wzmocnić wszystkie źródła oszczędności, także te gospodarstw domowych. Zadanie jest trudne, bo na razie Polacy są jednym z najmniej oszczędnych narodów w Unii Europejskiej (choć jeszcze przed kryzysem finansowym tak nie było). Niemcy, Francuzi czy Szwedzi odkładają przeciętnie siedem, osiem razy więcej swoich dochodów niż my. Nawet w Czechach i na Węgrzech, czyli w krajach na podobnym do naszego etapie rozwoju społeczno-gospodarczego, stopa oszczędności gospodarstw domowych jest pięć razy wyższa.

Nie dość, że oszczędzamy mało, to jeszcze głównie na krótkie terminy. Badania NBP pokazują też, że w ostatnich latach krótkoterminowe formy lokowania kapitału zyskują na znaczeniu, bo Polacy w coraz większym stopniu cenią sobie płynność finansową. Ale z punktu widzenia gospodarki to rosnący problem, bo z krótkoterminowych lokat nie powinno się finansować długookresowych inwestycji. Jak zatem zachęcić Polaków do zwiększenia długookresowych oszczędności? Jednej recepty nie ma. Koniecznych jest wiele działań różnego rodzaju. Rząd swoje propozycje przedstawił w Programie Budowy Kapitału, który ma się stać głównym motorem wzrostu krajowych oszczędności.

Ekonomiści i politycy, omawiając sytuację gospodarczą Polski, coraz chętniej odwołują się do problemu pułapki średniego dochodu. Według autorów raportu Banku Światowego problem ten dotyka krajów, które mają PKB w przeliczeniu na mieszkańca na średnim poziomie, ale nie były w stanie w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat znacząco skrócić dystansu w stosunku do państw o najwyższym poziomie rozwoju.

Wśród ekonomistów istnieje konsensus, że kraje, którym udało się uniknąć pułapki średniego dochodu, mają wspólną cechę – dzięki uruchomieniu odpowiedniej strategii gospodarczej zachowały wzrost oparty na wysokiej produktywności. Aby wyrwać się z takiej pułapki, trzeba utrzymać wysoką dynamikę wzrostu wydajności, prowadzić spójną politykę przemysłową oraz tworzyć otoczenie sprzyjające poprawie konkurencyjności gospodarki.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Najważniejsza jest idea demokracji. Także dla gospodarki
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Wydarzenia Gospodarcze
Polacy szczęśliwsi – nie tylko na swoim
Materiał partnera
Dezinformacja łatwo zmienia cel
Materiał partnera
Miasta idą w kierunku inteligentnego zarządzania
Materiał partnera
Ciągle szukamy nowych rozwiązań