Zdalna broń przeciw kolejkom

Kiedy kilka lat temu starałem się wykonać zabieg w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia, niezbyt uprzejma pielęgniarka z pewnego szpitala klinicznego dopisała mnie do kolejki z terminem wykonania operacji za trzy lata. Ostatecznie trafiłem tam szybciej, ale i tak kilka miesięcy temu otrzymałem telefon z informacją, że mam zgłosić się do szpitala tego i tego dnia w celu wykonania zabiegu.

Publikacja: 14.11.2016 18:50

Zdalna broń przeciw kolejkom

Foto: Waldemar Kompała

Przez trzy lata szpital nie zauważył, że już mnie przyjął i zbadał. W sumie nie powinno to dziwić – bo choć spędziłem tam bezproduktywny tydzień w ośmioosobowej sali i badało mnie codziennie konsylium lekarzy, i tak zabieg nie doszedł do skutku.

Przypadek ten może być przykładem, jak wygląda obieg informacji o pacjencie. I to nawet nie w jakimś zintegrowanym systemie opieki zdrowotnej, ale w jednym szpitalu. Wygląda tak, jakby go wcale nie było.

Moje trzy lata i operacja, która nie doszła do skutku, to i tak nic w porównaniu z tym, co przechodzą miliony Polaków, ustawiający się w kolejkach, aby odbyć zwyczajne konsultacje medyczne. Mam znajomych, którzy na wizytę u specjalisty czekają od kilku miesięcy do ponad roku. Wiecznie powtarzana mantra jest prosta – brakuje pieniędzy, by przyjąć wszystkich. Moja bezproduktywna wizyta w szpitalu pokazuje jednak, że pieniądze można też skutecznie marnować.

Niektórzy nie mogą czekać miesięcy czy lat. Ich stan zdrowia na to nie pozwala. Niejednokrotnie wymaga natychmiastowej interwencji lekarskiej, dużo bardziej inwazyjnej niż farmakologiczna.

Pewne nadzieje na poprawę tej sytuacji daje telemedycyna. Możliwość zdalnego monitorowania zdrowia pacjenta, analizowania danych przez specjalistyczne oprogramowanie i w efekcie zdalna diagnostyka pozwoliłaby zmniejszyć koszty podstawowej opieki zdrowotnej, zwiększając w efekcie dostęp do usług. Ułatwiłaby także reagowanie w sytuacjach będących bezpośrednim zagrożeniem życia pacjenta.

Niestety, jak to zwykle bywa, wdrożenie nowych rozwiązań, które w efekcie mają zmniejszyć koszty, po prostu kosztuje. Pieniądz znów stanowi barierę trudną do pokonania. Tym bardziej, że wdrożenie zintegrowanego systemu pochłonie lata, a efekty o odpowiedniej skali pojawią się w odległej przyszłości, wykraczającej poza perspektywę jednego ministra zdrowia. Tymczasem w polskich warunkach wystarczy zmiana partii rządzącej, by długoterminowe strategie zastąpić innymi długoterminowymi planami, stojącymi w sprzeczności do poprzednich. I nie dotyczy to tylko służby zdrowia.

Telemedycyna mogłaby doprowadzić też do zmian w lekarskim fachu. Lekarz pierwszego kontaktu, otoczony monitorami przekazującymi informacje o pacjentach, przypominałby bardziej pracownika biurowego. Ale jeśli technologie zmieniły już życie muzyków, dziennikarzy czy górników, możliwe, że kolejni w kolejce są medycy. Tylko ile pozostanie wtedy ze starej zasady mówiącej, że nic nie zastąpi kontaktu z pacjentem.

Przez trzy lata szpital nie zauważył, że już mnie przyjął i zbadał. W sumie nie powinno to dziwić – bo choć spędziłem tam bezproduktywny tydzień w ośmioosobowej sali i badało mnie codziennie konsylium lekarzy, i tak zabieg nie doszedł do skutku.

Przypadek ten może być przykładem, jak wygląda obieg informacji o pacjencie. I to nawet nie w jakimś zintegrowanym systemie opieki zdrowotnej, ale w jednym szpitalu. Wygląda tak, jakby go wcale nie było.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Ekonomia
Witold M. Orłowski: Słodkie kłamstewka
Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko