Do takich wniosków prowadzi lektura pism przewodnich Kancelarii Sejmu dołączonych do czterech projektów ustaw. 23 kwietnia (przynajmniej taką datę wpisano w nagłówku) Kancelaria przesłała je do Rady Dialogu Społecznego (RDS) z prośbą o wymagane prawem konsultacje. Były to ustawy: prawo wodne; o radiofonii i telewizji; o tachografach; o transporcie drogowym. Listy te wraz z projektami wpłynęły do RDS dopiero 8 maja – i wówczas strona społeczna z rządową powinny zasiąść do konsultacji. Uwaga, siadamy i... łup, trach, coś nas właśnie walnęło w tylną część ciała.
Do sejmowych dokumentów dołączono bowiem dodatkowe, „elektryzujące" informacje! Że prawo wodne i ustawa o radiofonii... już zostały skierowane do I czytania! Dokładnie 8 maja! A tachografy i transport 20 kwietnia!
To ma być dialog społeczny? Halo, strono rządowa! Projekty mają być zgodnie z obowiązującym prawem konsultowane, zanim, powtarzam: zanim trafią do Sejmu! Panie i panowie ministrowie. Malowaliście kiedyś mieszkanie? I kiedy ustalaliście kolor z malarzem – przed czy po tym, jak zabrał się do roboty?
Ktoś może powiedzieć „konsultujcie w trakcie prac sejmowych". To też wbrew prawu, ale trudno. Przeprowadzenie konsultacji społecznych jest ważniejsze i bardzo potrzebne. Tyle że... mamy nowy problem! Nikt ze strony społecznej nie zostanie wpuszczony do parlamentu. Bo marszałek ogrodził go kordonem policji. I jak kogoś już musi wpuścić, to tylko posiadaczy stałych przepustek. A eksperci strony społecznej mają przepustki jednorazowe, na konkretne wydarzenia. Czyli nie wejdą. Wynika z tego, że autorzy ustaw będą prowadzić dialog wyłącznie z posłami. Życzę szczęścia, zdrowia i pomyślności!
Od wielu miesięcy można zaobserwować specyficzne podejście do konsultacji – konsultować tak, żeby nie konsultować. Jak tak dalej pójdzie, to na szkolenie dotyczące dialogu społecznego będzie mógł się wybrać do Polski przywódca Korei Północnej. Wróciłby zadowolony, z zeszytem pełnym cennych notatek. I pewnie wpuszczono by go do Sejmu, wyczuwając bratnią duszę.