Kowal: Polska potrzebuje Barbary Engelking

Polscy politycy jadą do USA, słyszą: „Poland OK" i wracają zadowoleni, że nic się nie stało. Ale rację ma Sławomir Cenckiewicz: stało się dużo złego. Polska po naszej ustawie o IPN wróciła na wydziały slawistyczne i do mediów, i to nie w najlepszym stylu.

Aktualizacja: 09.05.2018 22:04 Publikacja: 09.05.2018 20:08

Kowal: Polska potrzebuje Barbary Engelking

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Każdy, kto rozumie Amerykę, wie, że to w ośrodkach akademickich urabia się polityczna opinia elity. To na najważniejszych uniwersytetach USA wykuwała się polityka, która doprowadziła do rozbicia Sowietów i uwolnienia Polski. To z ich murów wyszły takie postaci, jak Brzeziński, Pipes czy Kissinger.

Rozumiał to kardynał Wojtyła. Podczas ostatniej swej wizyty przed wyborem na papieża spędził kilka godzin na Uniwersytecie Harvarda, dyskutując – a jakże – o aktualnej polityce. Jasne było dla niego, jak krótka jest w Ameryce droga z sali wykładowej do najważniejszych gabinetów nad Potomakiem.

To na uniwersytetach może się skończyć polski amerykański sen o współpracy na dobre i na złe. Dlatego strategia powinna być jasna: trzeba ratować, co jest do uratowania. Najbliższym testem na mądrość polskich reakcji będzie mianowanie składu Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej na kolejną kadencję. Premier powinien jeszcze raz powołać Barbarę Engelking.

Byłby to widoczny znak, że Polska ma tę samą wolę dialogu co dawniej. Do tego to po prostu nie jest dobry czas na zmiany. Badania Engelking zamieszczone we właśnie wydanej książce „Dalej jest noc" są przykładem na to, że o wojnie i relacjach polsko-żydowskich w czasie Holokaustu potrafi ona pisać spokojnie, dokładnie, bez urażania kogokolwiek, dokumentując źródłami niemal każde zdanie.

Polska powinna dać jasny sygnał, że są u nas prowadzone badania, także krytyczne. Prace powstają nie wśród politycznych rachub, ale w Polskiej Akademii Nauk. Pożytków zresztą z głośnej już książki jest więcej: pokazuje, jak ważne są nowoczesne (mikrohistoryczne) studia nad II wojną światową.

Nie potrzebujemy kolejnej historycznej akademii. Musimy wrócić do archiwum, do ludzkich, prawdziwych historii i jeszcze raz w kolejnym pokoleniu zmierzyć się ze skutkami niemieckiej agresji i wojny, która pod względem tragizmu nie miała sobie równej. Potrzebujemy podejścia Timothy'ego Snydera, który stara się tłumaczyć światu naszą część Europy, pokazując skalę demoralizacji za niemieckiej i sowieckiej okupacji. Potrzebujemy spokoju Barbary Engelking, która pokazuje, co wojna robi z człowiekiem, oraz że mimo wszystko można zachować godność. I wielu się to udało.

Każdy, kto rozumie Amerykę, wie, że to w ośrodkach akademickich urabia się polityczna opinia elity. To na najważniejszych uniwersytetach USA wykuwała się polityka, która doprowadziła do rozbicia Sowietów i uwolnienia Polski. To z ich murów wyszły takie postaci, jak Brzeziński, Pipes czy Kissinger.

Rozumiał to kardynał Wojtyła. Podczas ostatniej swej wizyty przed wyborem na papieża spędził kilka godzin na Uniwersytecie Harvarda, dyskutując – a jakże – o aktualnej polityce. Jasne było dla niego, jak krótka jest w Ameryce droga z sali wykładowej do najważniejszych gabinetów nad Potomakiem.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?