Już jednak wiadomo, jak przygotować grunt pod likwidację (lub ograniczenie) tego programu w przyszłości. Wystarczy sprowadzić go do absurdu i ogłosić 200 zł karpiowego na każde dziecko, potem po 250 zł pisankowego i 150 narcianego przed feriami. Dodatkowe pieniądze zmieszczą się w każdym budżecie domowym. Ale potem okaże się, że jeśli da się z dnia na dzień wprowadzić nowe świadczenie społeczne, to można je też równie szybko odebrać. Przyjdzie przecież kiedyś inny rząd i przy pierwszym kryzysie finansów będzie ciął wydatki socjalne.

Tymczasem polskie rodziny muszą wiedzieć, że przysługujące im świadczenia pozostaną w nienaruszonej formie. To katechizm prodemograficznej polityki. Słowem, pomysł 300+ jest zły. Za to zdecydowanie najlepszy pomysł z „piątki Morawieckiego", czyli emerytura dla matek, powinien otrzymać wsparcie od opozycji. Tego typu postulaty generalnie powinny być ogłaszane po konsultacji z liderami partii opozycyjnych.

Warto chyba efekt wiecowego wow poświęcić na ołtarzu powagi państwa i uzyskać dla tej formy emerytury silniejsze wsparcie.

W Polsce nie trzeba nowych świadczeń, tylko reformy systemu. Należy oddzielić wsparcie dla wszystkich rodzin, programy demograficzne i rozwojowe od pomocy przeznaczonej tylko dla ubogich. Osią podejścia demograficzno-rozwojowego powinno być 500+ oraz wsparcie rodziców w powrocie do pracy i obietnica emerytury. System wsparcia najbiedniejszych powinien promować utrzymywanie aktywności zawodowej wszędzie tam, gdzie to jest możliwe. Rozdając rozmaite zasiłki, łatwo bowiem przekroczyć cienką czerwoną linię. W mentalności całych grup społecznych rozrywa się wtedy związek pomiędzy pracą a posiadaniem pieniędzy. Skutki są dla wszystkich tragiczne. Model polityki społecznej to kwestia etyki, a nie tego, czy akurat w tym roku w budżecie jest wystarczająco dużo pieniędzy.