Ale jest też w Warszawie od niedawna Teatr Na Dole, który powstał skromnie, bez szumnych zapowiedzi, rzeszy sponsorów oraz plejady celebrytów, czyli osób znanych z tego, że są znani. Nie razi efekciarstwem, tylko przypomina, że aktorstwo może być pasją, misją, ale też rodzajem dialogu z widzem. I dlatego chciałbym właśnie tej placówce poświęcić ten felieton tuż przed Dniem Teatru. A teatr ten jest ukoronowaniem wieloletnich marzeń o własnej scenie Joanny Szczepkowskiej.
Pisanie o tej aktorce jest rzeczą trudną, szczególnie trudną, a nawet bardzo szczególnie trudną. Zwłaszcza na łamach, które są także jej łamami. Tym łatwiej popaść w banał i przez to się ośmieszyć. Może by aktorkę określić mianem niepokornej, wyklętej czy niezłomnej? Wolne żarty. Te wszystkie określenia pasowałyby do niej jak ulał, gdyby w ostatnich latach nie zostały zawłaszczone i przez to skutecznie ośmieszone.
Szczepkowska jest niezwykle wyczulona na fałsz i bardzo konsekwentnie unika też łatwego zaszufladkowania. Pamiętam, jak po jej słowach o teatralnym homo-lobby stała się celem niewyobrażalnego ataku, powiedzmy nawet – furii, części środowiska teatralnego. Niektórzy z zarzucających jej brak tolerancji zapomnieli, jak sama występowała w ich obronie, gdy np. postanowiono zlikwidować warszawski klub Le Madame, który stał się wysepką artystycznej wolności dla wielu organizacji i grup nieformalnych.
W jednym z prawicowych tygodników krytyczne uwagi Szczepkowskiej na temat niektórych posunięć rządów PO-PSL przyjęto z niekłamaną satysfakcją i zaproponowano jej współpracę. Nie trwała ona zbyt długo, bo okazało się, że uwagi na temat jednej strony nie oznaczają wiernopoddaństwa wobec drugiej. Czytelnicy „Plusa Minusa" wiedzą najlepiej, że Szczepkowska, patrząc na świat, demaskuje jego pozory, zakłamanie i stara się przedstawiać rzeczywistość w całej wielobarwnej złożoności, a nie tylko bieli lub czerni.
Ostatnio przekonaliśmy się, że nie eksponując swych niewątpliwych zasług w antykomunistycznej opozycji, potrafi ostro zaprotestować, gdy inni na jej życiorysie chcą zbić kapitał. Dosadnie wyraziła się o jednym z ministrów, który sugerował, że dopiero teraz, za jego rządów, powinna ogłosić upadek komunizmu. Wykorzystywać Szczepkowską jako tubę propagandową? To graniczy z samobójstwem. „Żadne nagrody nie naprawią szkody, jakie nam funduje rząd, co państwo psuje" – powiedziała przed rokiem, odbierając wyróżnienie na festiwalu Dwa Teatry, czym wprawiła w osłupienie obecne władze TVP.