Zgodnie z rozporządzeniem unijnym Polska do 2020 r. powinna wytwarzać 15 proc. energii elektrycznej z odnawialnych źródeł. Czy jesteśmy w stanie do tego czasu tak znacząco zwiększyć udział zielonej energii i ile będzie nas to kosztować?
- Nie mam wątpliwości, że jesteśmy w stanie tego dokonać, ale to tylko w statystykach. Oficjalnie będziemy mieli osiągnięte cele, ale ten wynik nie będzie oparty o nowe źródła wytwórcze. Dorzucanie biomasy do starych kotłów węglowych nie uważam za zrównoważony rozwój i energetykę odnawialną – podkreśla Michał Ćwil.
Jak dodaje, jeśli nie zainwestujemy w nowe źródła energii, pozostaniemy daleko w tyle w porównaniu do innych krajów europejskich, ale również światowych gigantów, takich jak Chiny. – One rozwijają odnawialne źródła energii, będą mieć nowe moce wytwórcze i będą konkurencyjni z ceną energii oferowaną swoim odbiorcom końcowym. My z kolei dopłacając do dorzucania biomasy do kotłów węglowych, zostaniemy z zasadzie niewielką liczbą wiatraków, jeżeli w ogóle – przestrzega.
Decyzja leży zatem w gestii polskiego rządu, czy będzie w dalszym ciągu przeznaczał pieniądze konsumentów na współspalanie biomasy, czy wspieranie nowych źródeł energii, takich jak biogazownie, instalacje fotowoltaiczne, elektrownie wiatrowe i wodne, wzorem innych rozwiniętych krajów.