Rz: W przyszłym tygodniu premier Jarosław Gowin upubliczni projekt ustawy reformującej szkolnictwo wyższe po konsultacjach. Co się zmieniło? Czy ministerstwo zrezygnowało z wydłużenia studiów niestacjonarnych?
Piotr Müller: Wycofaliśmy się z tego rozwiązania pod wpływem uwag, które otrzymaliśmy ze środowiska akademickiego. Ustawa oczywiście będzie przewidywała, że studia niestacjonarne, nazywane kiedyś też zaocznymi, mogą być dłuższe. Ale wydłużenie to nie będzie obowiązkowe. Teraz funkcjonuje podobne rozwiązanie. Uczelnia powinna decydować, czy jakość kształcenia wymaga, wydłużenia nauki na tym konkretnym kierunku. Pojawiały się argumenty, że gdy kształcenie odbywa się w ciągu tygodnia, liczba godzin zajęć jest zbliżona do liczby godzin na studiach dziennych. Wzięliśmy też pod uwagę, że osoby, które chcą uzupełnić swoje wykształcenie, musiałyby poświęcić na to dłuższy czas. A są to często ludzie z doświadczeniem zawodowym, pracujące.
O jakość kształcenia zadbamy jednak inaczej. Chcemy, by działania Polskiej Komisji Akredytacyjnej były skuteczniejsze. Będziemy bacznie przyglądać się szkołom wyższym, które prowadzą wyłącznie studia niestacjonarne. Chcemy sprawdzać, czy kształcenie na nich odbywa się na wystarczająco wysokim poziomie.
Doszliśmy też do wniosku, że wydłużenie studiów niestacjonarnych niekoniecznie mogłoby wpłynąć na ich jakość. Sposobów na ominięcie projektowanego przepisu byłoby wiele, np. zjazdy mogłyby się odbywać rzadziej niż dotychczas, nie przybyłoby godzin zajęć. Być może zmiana rzeczywiście doprowadziłaby do podniesienia kosztów kształcenia. Te argumenty przeważyły.
Czy ministerstwo planuje wprowadzenie minimalnej liczby godzin zajęć na studiach?