Na Facebooku Dimitrij Miedwiediew sięgnął po wielkie słowa. Reagując na podpisanie przez prezydenta USA w środę ustawy Senatu i Izby Reprezentantów o nałożeniu restrykcji na Moskwę w odpowiedzi na okupację Krymu i ingerencję w amerykańskie wybory, rosyjski premier uznał, że Donald Trump jest „całkowicie bezsilny". Ogłosił także, że między Moskwą i Waszyngtonem rozpoczyna się „otwarta wojna handlowa", która może trwać „dziesięciolecia".
– Nadzieje, że stosunki miedzy naszymi krajami wraz z nadejściem nowej administracji poprawią się, legły w gruzach – napisał Miedwiediew.
Już wcześniej Władimir Putin nakazał, aby personel amerykańskich placówek dyplomatycznych w Rosji został ograniczony do 450 osób, o 755 mniej niż do tej pory.
Ale za wielkimi słowami i spektakularnymi gestami kryje się zasadniczo bezsilność Rosji, aby odpowiedzieć na decyzje Waszyngtonu. Do pewnego stopnia przyznał to zresztą sam Putin, zapowiadając, że „na razie" nie wprowadzi dalszych sankcji wobec Ameryki, bo „naruszyłyby one także rosyjskie interesy".
Gospodarka w kryzysie
Kilka miesięcy przed wyborami, w których Putin będzie najpewniej ubiegał się o czwartą kadencję, stan gospodarki jest zły. Po dwóch latach recesji jej wzrost w tym roku nie przekroczy 1,3 proc., trzykrotnie mniej niż w Polsce. To efekt załamania o 60 proc. dochodów rosyjskiego budżetu z powodu spadku cen ropy i gazu, ale także brak reform strukturalnych i powszechnej korupcji, jaką Rosja odziedziczyła po 17 latach reżimu Putina.