W Sejmie ubiegłej kadencji działało 97 grup bilateralnych. Tworzyły mosty współpracy polskich posłów z parlamentarzystami nawet z tak egzotycznych krajów, jak Etiopia, Tanzania i Laos.
W tej kadencji ukonstytuowała się dotąd tylko jedna: Polsko-Węgierska Grupa Parlamentarna. W jej skład weszli głównie parlamentarzyści Klubu PiS, w tym jego tuzy: marszałek Sejmu Marek Kuchciński i jego zastępca Ryszard Terlecki.
Czy to przypadek
Na czele grupy stoi Piotr Naimski, który takim ciałem kierował też w ubiegłej kadencji. – W grupie równolegle działającej na Węgrzech zasiadają m.in. przewodniczący tamtejszego parlamentu oraz szef Komisji Spraw Zagranicznych – podkreśla poseł.
Jednak szybko zastrzega, że fakt ukonstytuowania się tej grupy jako pierwszej w Sejmie jest przypadkowy. – Za chwilę będzie ich więcej. Po prostu byliśmy najbardziej sprawni – tłumaczy.
Co innego wynika jednak z pisma Wojciecha Gruby z Biura Spraw Międzynarodowych Sejmu, które ujawniło Radio Zet. W imieniu posłanki PiS Beaty Mazurek, szefowej Polskiej Grupy Unii Międzyparlamentarnej, urzędnik wyraźnie wskazuje, że jako pierwsza ma powstać grupa polsko-węgierska. Zdaniem Radia Zet pismo opóźniło powstanie Polsko-Kazachstańskiej Grupy Parlamentarnej.