Jednocześnie jednak ministerstwo finansów USA odmówiło objęcia ich sankcjami (choć część już wcześniej została tak ukarana).
Spis wywołał konsternację zarówno w Moskwie (gdzie dyskutowano o nim od tygodnia), jak i w USA. Na liście znajduje się 114 wyższych urzędników rosyjskich, w tym rząd w pełnym składzie (na czele z premierem Dmitrijem Miedwiediewem) oraz większość dyrektorów administracji Kremla – bez względu na ich faktyczną bliskość z prezydentem oraz możliwość wpływania na jego decyzje. Eksperci zauważyli z kolei, że lista 96 miliarderów wygląda jak żywcem przepisana z rankingu najbogatszych Rosjan miesięcznika „Forbes”. W administracji poprzedniego prezydenta były ambasador USA w Polsce Daniel Fried wprowadził zasadę, że sankcjami obejmowane są osoby z najbliższego otoczenia Putina (w tym rodzina) oraz jego „starzy przyjaciele”.
- To są wypisy z książki telefonicznej Kremla. Wystawiono na pośmiewisko ekspertów (pracujących nad zaprezentowaną listą-red.) i zamieniono sankcje na ich zaprzeczenie – oświadczył jeden z najlepszych zachodnich znawców Rosji, szwedzki ekonomista Anders Aslund. Szwed twierdzi, że pierwotny spis przygotowany przez amerykańskich ekspertów był „nastawiony na wywołanie podziałów w elicie”, a wśród oligarchów wybierano takich „którzy zdobyli swój majątek nielegalnie i dzięki znajomościom we władzach”. Ale jeden z wyższych urzędników administracji Trumpa „w ostatniej chwili wyrzucił go i napisał własny”. - Wielu z wymienionych rosyjskich miliarderów ma podwójne obywatelstwo i od lat mieszka z dala od Rosji – tłumaczył Aslund.
„Sądząc z tej listy przywódcy USA przestali dzielić rosyjską elitę na część konstruktywną i tę nie rokującą nadziei” – stwierdził Aleksandr Baunow z Carnegie Moscow. „Rezygnacja z wybiórczego podejścia to dobra wiadomość dla Kremla. Nie będzie atmosfery podejrzeń i niechęci między tymi, co są na liście i tymi których tam nie ma” – napisał z kolei politolog z Moskwy Andriej Kortunow.
Lista Rosjan formalnie jest dodatkiem do amerykańskiej ustawy wprowadzającej sankcje przeciw Moskwie za ingerencję w wybory w USA oraz łamanie praw człowieka. Ale jednocześnie zapowiedziano, że wymienieni nie zostaną objęci sankcjami. Choć kongresmenom przedstawiono też „niejawną część raportu”, w którym podobno jest inna lista nazwisk oraz „dowody na tych z jawnej listy”.