W poniedziałek Sąd Apelacyjny w Warszawie rozstrzygnął sprawę wytoczoną największej światowej wyszukiwarce przez biznesmena z Olsztyna, który pragnie zachować anonimowość. Wyrok zobowiązuje firmę do usunięcia linku do treści dotyczących powoda.
– W ustnym uzasadnieniu sąd odwołał się do wyroku Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w sprawie Google Spain, czego zupełnie nie rozumiem, gdyż tamta sprawa dotyczyła danych osobowych, a nasza – dóbr osobistych – mówi adwokat Piotr Wasilewski, pełnomocniki Google'a.
Wyrok ETS dotyczył usunięcia z wyszukiwarki danych obywatela Hiszpanii i statuował tzw. prawo do bycia zapomnianym. ETS stwierdził, że w podobnych sprawach sądy powinny ważyć prawo do prywatności powoda i prawo innych użytkowników do informacji. Radca prawny Konrad Łaski, pełnomocnik powoda, zwraca uwagę, że w tym wypadku nie chodziło o prawo do bycia zapomnianym. To oznacza żądanie usunięcia odnośników z wyników wyszukiwania za pomocą imienia i nazwiska – czy innych danych osobowych, które wskazują na strony zawierające „niepełne, nieistotne lub nieaktualne informacje o danej osobie".
– Tu mieliśmy do czynienia z procesem o naruszenie dóbr osobistych w wyniku prezentowania w wyszukiwarce, po wyszukiwaniu imieniem i nazwiskiem powoda, odnośnika o określonym tytule i opisie zawartości (tzw. snippet). Zestawiał on bowiem tytuł i treść artykułu, na który wskazywał, w taki sposób, że sprawiały wrażenie, że to mój klient jest gangsterem. Tymczasem to właśnie on doprowadził do rozbicia miejscowej mafii – tłumaczy Konrad Łaski.
Chodzi o tekst z „Polityki" pt. „Bardzo biedny gangster" dotyczący mafii wymuszającej haracze. Jeszcze przed wyrokiem w I instancji, na prośbę powoda (i zgodnie z sugestiami Google'a), administrator portalu „Polityka" usunął sporny snippet. Powód jednak dalej domagał się zadośćuczynienia za powstałą już krzywdę oraz niewyświetlania linku do artykułu po wpisaniu jego imienia i nazwiska (nie chodziło jednak o całkowite usunięcie linku).