Jak dodała, w takiej sytuacji startup jest „przyduszony" biznesowo, bo nie ma płynności finansowej.
– A fundusz wtedy deklaruje mu np., że kolejna transza finansowania, owszem, będzie, ale pod warunkiem, że np. zmieniony zostanie model biznesowy firmy, albo np. branża, w jakiej działa – mówiła. Piotr Pietrzak z IBM Polska uważa takie działanie za patologiczne i szkodliwe nie tylko dla samych spółek, ale i dla inwestorów funduszy.
Pomoc z banku umów i „Silicon Valley"
Marcin Beme przypominał, że jeśli ma się dobry projekt, inwestora można sobie na rynku wybrać, i warto poświęcić na ten wybór dużo czasu i pieniędzy na prawników. Problem w tym, że nie każdy startup na to stać.
Dla startupów, które potrzebują wsparcia na pierwszym, kluczowym etapie działalności, Fundacja Startup Poland przygotowała właśnie Otwarty Bank Umów. Przydatne młodym firmom szablony umów są dostępne na stronie Startuppoland.org w zakładce Wiedza.
Trzy pierwsze umowy fundacja przygotowała we współpracy z Sebastianem Kulczykiem i z ekspertami kancelarii prawnej Snażyk Granicki. Udostępnione dokumenty to: szablony, tzw., convertible notes (czyli umowa pożyczki konwertowanej na udziały) oraz umowa grantowa.
Są też publikacje na temat tego, jak zaczynać współpracę z inwestorami. – Startup Poland publikuje różne informacje dotyczące zapisów w umowach inwestycyjnych oraz ruszył właśnie z bankiem umów, a my, jako kancelaria, wydaliśmy też teraz podręcznik dotyczący umów inwestycyjnych i napisaliśmy go nie dla branży prawniczej, tylko dla wszystkich, z myślą o każdym Kowalskim – mówił mecenas Tomasz Snażyk.
I dodawał, że każdy, kto ma do czynienia ze startupami, powinien też... obejrzeć sobie amerykański serial „Silicon Valley" HBO. – Tam można zobaczyć, jak te kwestie prawne wyglądają w przypadku startupów, i jak są istotne. Może akcja dzieje się w USA, czyli w innym ekosystemie, ale wiele z tamtejszych zjawisk da się przenieść na polski rynek – uważa.
Julia Krysztofiak-Szopa przypomina, że Fundacja Startup Poland ma ogólnokrajową sieć ambasadorów, przynajmniej jednego w każdym województwie w Polsce.
– Mają dostęp do całego naszego know-how. Dzięki temu przedsiębiorca startujący w Zielonej Górze ma dostęp do wyspecjalizowanych mecenasów, którzy na co dzień pracują w Warszawie – mówiła.
Mec. Tomasz Snażyk zwrócił uwagę, że ruszył pomocny startupom konkurs PARP. – Można w nim dostać 10 tys. zł na negocjacje umowy inwestycyjnej, są też miejsca, w które można się udać po podpowiedzi. Nie polecam za to klinik prawa, bo to nie ten obszar działalności. Za to YouTube jest też pełen różnych informacji – wylicza.
Niewykluczone, że na profesjonalizującym się rynku startupów w Polsce pojawią się z czasem wygodne dla młodych firm rozwiązania prawne, powszechne już np. w USA.
– W Dolinie Krzemowej kancelarie stosują mechanizmy opóźnionej płatności za usługi prawnicze. Zdarza się bowiem tak, że pierwsza runda finansowania jest w firmie niewielka i wynosi np. 100 tys. dol., a opłaty prawnicze, które trzeba by ponieść przy wynajęciu kancelarii, sięgałyby aż jednej piątej tej kwoty. Kancelarie umawiają się więc z firmami na płatność dopiero po kolejnym zdarzeniu inwestycyjnym. Niektóre kancelarie decydują się nawet na mechanizm w rodzaju „convertible notes", czyli w zamian za swoje usługi obejmują udziały w startupie – mówi Julia Krysztofiak-Szopa.
Warto rozmawiać
Zdaniem ekspertów Otwarty Bank Umów, który od kilku dni działa na stronie Fundacji Startup Poland, ma przyszłość, ale musi się rozwinąć i to nie tylko o dodatkowe szablony umów.
– Mnie się pomysł z bankiem podoba, bo to jest dobry punkt wyjścia – ocenia Piotr Pietrzak z IBM.
Jego zdaniem docelowo powinien to być bank dobrych praktyk, wskazujących, czego nie powinno nigdy być w umowach miedzy startupami i inwestorami.
– Powinny tam być omówione zapisy dotyczące pewnych obszarów, które są bardzo dyskusyjne i których takie umowy nie powinny zawierać: zwłaszcza w obszarach prawa przyłączenia, przyciągnięcia, rozwodnienia, konwersji inwestycji na zobowiązanie pieniężne wobec założyciela, gdzie dysproporcja ryzyka między funduszem a startupem jest po prostu zbyt duża – wylicza.
Nie wszystkie problemy rozwiąże szablon umowy, bo często ten sam zapis, który w przypadku jednej firmy będzie jak najbardziej uzasadniony, w przypadku innej może stać się krzywdzący i ograniczający.
– Ryzyko funduszu jest większe przy firmie „zalążkowej" niż takiej, która ma już kilka milionów złotych kapitalizacji. W większej firmie zapisy głoszące, że wszystkie koszty powyżej 30 tys. musza być akceptowane przez fundusz, są śmieszne, ale w sytuacji, gdy fundusz inwestuje w pomysł w początkowej fazie rozwoju i młodych ludzi z pomysłem, niemających pojęcia, o biznesowym podejściu, może być jak najbardziej zasadny – mówi Julia Krysztofiak-Szopa.
Uwagi o tym, jakie metody poszczególne fundusze stosują na polskim rynku, startupowcy mogą z powodzeniem wymieniać między sobą. – Dlatego ważne jest, by ci startupowcy, którzy nie znają się jeszcze na prowadzeniu biznesu, mieli dostęp do innych, seryjnych przedsiębiorców, z którymi mogą się kontaktować, i my to umożliwiamy – dodała.
Kierowana przez nią fundacja planuje też przeprowadzenie nowego badania, w którym świat venture capital zostanie przedstawiony oczami startupowców.