Ponad 650 tys. Polaków przebywa na emigracji w Wlk. Brytanii. Znaczącą część, nielegitymującą się brytyjskim paszportem, czeka utrudnienie w dostępie do systemu płatności społecznych. To niemal przesądzone, bez względu na to, czy Brytyjczycy pozostaną w UE, czy z niej wyjdą. Może to zarówno zwiększyć chęć do powrotu do kraju, jak i zmniejszyć wartość transferów finansowych do Polski.
Ale nie to byłoby najbardziej dotkliwym efektem. – Ewentualny Brexit spowodowałby, że do wykorzystania byłyby mniejsze fundusze, co zagroziłoby finansowaniu wielu inicjatyw, wśród których znajduje się m.in. wprowadzenie w życie tzw. planu Junckera, stworzonego, by realizować kluczowe europejskie projekty infrastrukturalne, w tym wiele inicjatyw inwestycyjnych w Polsce – mówi „Rz" Marcin Petrykowski, dyrektor regionalny S&P.
Polska jest największym beneficjentem europejskich funduszy strukturalnych. W sumie w latach 2014–2020 mamy otrzymać z Brukseli 82,5 mld euro (ponad 361 mld zł). Problem w tym, że Wlk. Brytania jest trzecim co do wielkości płatnikiem netto do budżetu UE. W latach 2007–2013 wpłaciła 77,7 mld euro, a otrzymała 4,9 mld euro mniej. Z kolei Polska otrzymała o 8,5 mld euro więcej, niż wpłaciła.
Decyzja Londynu o wyjściu z UE oznaczałaby konieczność korekt budżetowych. A te niechybnie, choć nie wiadomo w jakiej skali, dotknęłyby i Polski. Upraszczając, jeśli nad Wisłę trafiłoby procentowo dokładnie tyle samo mniej pieniędzy, ile wynosi wkład Wlk. Brytanii w unijny budżet, utracilibyśmy ok. 38,6 mld zł. To dwukrotnie więcej niż tegoroczny koszt programu 500+ i równowartość ponad 900 km autostrad.
Brak tych środków mógłby wpłynąć na wzrost gospodarczy Polski. Choć skutki są trudne do oszacowania, to według planu Morawieckiego środki z UE mają stanowić istotny element przyspieszenia rozwoju. Ubytek prawie 40 mld zł to 4 proc. wartości założonego finansowania tego projektu.