Ludzkość wciąż ma problem z życiem w miastach

Jeszcze nie cała ludzkość zdążyła się przystosować do życia w wielkich aglomeracjach miejskich.

Aktualizacja: 29.01.2017 19:14 Publikacja: 28.01.2017 23:01

Grupa może liczyć do 150 osób, jeśli w społeczeństwie ma panować naturalna harmonia.

Grupa może liczyć do 150 osób, jeśli w społeczeństwie ma panować naturalna harmonia.

Foto: 123RF

Problem z „ogarnięciem się" w warunkach urbanizacji mają wciąż setki milionów ludzi. Wielkie miasta powstawały już w starożytności, przed dwoma tysiącleciami milionową aglomeracją był Rzym, tysiąc lat temu Angkor – stolica imperium Khmerów. Trudno o ścisłe dane na ten temat, ale Babilon, Aleksandria, miasta Azteków w czasie najazdu konkwistadorów osiągały do 300 tysięcy mieszkańców. W XVII wieku liczba ludności Londynu, Amsterdamu, Florencji, Paryża przekroczyła 100 tys.

Na początku XIX stulecia, przed rewolucja przemysłową, 2,4 proc. populacji świata żyło w miastach. W pierwszej dekadzie XXI wieku połowa światowej populacji (cała liczy ponad 7 mld) mieszka już w miastach.

– Z ewolucyjnego punktu widzenia ludzkość jako całość nie zdążyła się jeszcze przystosować do tej nowej sytuacji, historia miast liczy najwyżej 8 tys. lat, historia ludzkości co najmniej milion – uważa prof. Robin Dunbar z University of Oxford. Wysunął on hipotezę, według której istnieje próg – liczba osób, z którymi człowiek jest w stanie utrzymywać bliskie relacje, czynniki psychologiczne ograniczają tę liczbę maksymalnie do 150 osób.

Życiu w wielkiej aglomeracji towarzyszy stres i napięcie, na przykład takie, jakie człowiek odczuwa w zatłoczonym metrze. Dawniej zbyt liczne grupy łowców rozwiązywały problem zbytniego zagęszczenia, dzieląc się na mniejsze obozy. Poszczególne jednostki mogły się przemieszczać między obozami, gdy pojawiały się napięcia. W wielkich aglomeracjach jest to niemożliwe. A jednak, ludzie w miastach nie rzucają się na siebie masowo. Co jest tego powodem?

– Wykorzystujemy te same mechanizmy, na których opierają się społeczne relacje u naczelnych, a które obejmują wydzielanie endorfin w mózgu. Ich działanie pozwala kontrolować ból, ale też czuć się lepiej z innymi. I dlatego wykonujemy różne czynności, które pobudzają wydzielanie endorfin. Na przykład u małp jest to iskanie. Nasi przodkowie musieli wynaleźć inne sposoby pobudzenia systemu wydzielania endorfin, takie, by wielu ludzi mogło w tym uczestniczyć jednocześnie. Na początku był to śmiech, taniec, później, gdy wynaleźliśmy język, było to opowiadanie historii i religia – powiedział w rozmowie z PAP prof. Robin Dunbar.

Na problem religii, najstarszego i jak dotąd najskuteczniejszego mechanizmu utrzymującego ład w społeczeństwie, pierwszy zwrócił uwagę prof. Andrzej Wierciński z Uniwersytetu Warszawskiego. Zauważył, że im większe społeczności, tym bardziej anonimowe stają się relacje międzyludzkie. W takich sytuacjach niezbędny jest mechanizm regulujący te relacje. W przypadku gromad myśliwych czy wiosek ludzie obserwują się wzajemnie, komentują swoje zachowania, w razie konieczności reagują, ma miejsce społeczna samokontrola. W wielkiej metropolii mieszkańcy się nie znają, nie mają do siebie zaufania, gdy nikt nie patrzy i nie pilnuje prawa i przestrzegania zasad, obyczaju, robią niegodziwe rzeczy.

W takich warunkach, co pokazała historia i co podkreślił nieżyjący już prof. Wierciński, religia okazała się skutecznym mechanizmem regulującym życie społeczne. Za nieprzestrzeganie zasad groziła „kara boska". W społeczeństwach laicyzujących się – a ta tendencja dotyczy wielkich miast – ten regulator przestaje działać.

– Życie w dużych skupiskach powoduje napięcia wynikające z anonimowości. Ludzie nie czują wobec siebie zobowiązania. W stosunku do innych zachowują się dobrze, o ile zmusza ich do tego prawo, tylko wtedy nie przekraczają prędkości i nie parkują na miejscu dla niepełnosprawnych – powiedział serwisowi PAP Nauka w Polsce prof. Robin Dunbar.

Problem z „ogarnięciem się" w warunkach urbanizacji mają wciąż setki milionów ludzi. Wielkie miasta powstawały już w starożytności, przed dwoma tysiącleciami milionową aglomeracją był Rzym, tysiąc lat temu Angkor – stolica imperium Khmerów. Trudno o ścisłe dane na ten temat, ale Babilon, Aleksandria, miasta Azteków w czasie najazdu konkwistadorów osiągały do 300 tysięcy mieszkańców. W XVII wieku liczba ludności Londynu, Amsterdamu, Florencji, Paryża przekroczyła 100 tys.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nauka
Czy mała syrenka musi być biała?
Nauka
Nie tylko niesporczaki mają moc
Nauka
Kto przetrwa wojnę atomową? Mocarstwa budują swoje "Arki Noego"
Nauka
Czy wojna nuklearna zniszczy cała cywilizację?
Nauka
Niesporczaki pomogą nam zachować młodość? „Klucz do zahamowania procesu starzenia”