„Tak dziś wygląda ruch antyszczepionkowy? Tu nie ma z kim dyskutować. To trzeba piętnować" – tak minister zdrowia Adam Niedzielski skomentował na Twitterze niedzielny incydent w Grodzisku Mazowieckim, gdzie do punktu szczepień wtargnęli przeciwnicy szczepień w kamizelkach z logiem organizacji „Polskie Żółte Kamizelki", która określa się jako „walczącą o wolność dla wszystkich". Po przepychankach z ochroną placówki zatrzymano dwie osoby.
W poniedziałek podczas konferencji prasowej w gminie Jeżowe na Podkarpaciu, charakteryzującej się najmniejszym wskaźnikiem wyszczepienia, szef resortu zdrowia dodał, że „wirtualny hejt antyszczepionkowców przerodził się w agresję".
Incydent w Grodzisku Mazowieckim potępił też premier Mateusz Morawiecki, który podkreślił, że nie ma zgody państwa na naganną agresję: – Niestety, ten, nazywający tak siebie, ruch antyszczepionkowy doprowadza do niepotrzebnego podgrzania emocji w Polsce wokół tematu, który jest absolutnie fundamentalny – podkreślał premier. Pytany, w jaki sposób rząd planuje walczyć z agresją ruchów antyszczepionkowych, odpowiedział, że zamierza skorzystać z narzędzi prawnych.
Zdaniem medyków to jednak nie wystarczy: – Boję się, że za chwilę grupa antyszczepów wtargnie na mój oddział, pobije mnie, zdemoluje sprzęt i narazi pacjentów – mówi anestezjolog z dużego szpitala w Warszawie, który od początku pandemii pracuje na oddziale covidowym. Jego zdaniem taką napaść mogłyby powstrzymać tylko zdecydowane ruchy rządu, jak władz Francji, która wprowadziła zakazy wstępu dla niezaszczepionych do restauracji czy kin.
Premier podkreślał jednak, że rząd nie ma takich planów, choć KPRM razem z Radą Medyczną będą się zastanawiać nad tym, jak poradzić sobie z zagrożeniem epidemicznym, jakie niosą osoby niezaszczepione. Na razie przymus szczepienia rozważany jest wyłącznie w odniesieniu do personelu medycznego, bo, jak twierdzi szef rządu, nie może być tak, że ktoś, kto przychodzi do lekarza po pomoc, zostanie przez niego zakażony śmiertelną chorobą.