UE: to już nie jest budżet solidarności ze wschodem Europy

Mniej pieniędzy na spójność i trudniejszy do nich dostęp proponuje Bruksela w projekcie nowego budżetu. Polski rząd staje przed trudnym zadaniem negocjacyjnym.

Aktualizacja: 04.05.2018 07:02 Publikacja: 03.05.2018 21:23

UE: to już nie jest budżet solidarności ze wschodem Europy

Foto: Adobe Stock

Komisja Europejska przedstawiła projekt budżetu UE na lata 2021–2027. Opiewa on na sumę 1,279 biliona euro, liczone w zobowiązaniach i w cenach bieżących, co oznacza 1,11 proc. dochodu narodowego brutto. W relacji do DNB oznacza to wzrost (obecnie 1 proc. DNB), ale faktycznie pieniędzy będzie mniej. Z UE wychodzi bowiem Wielka Brytania, co tworzy dziurę wielkości 94 mld euro w ciągu siedmiu lat.

– Gdybyśmy zachowali obecne polityki w tej samej wielkości i dołożyli nowe priorytety, o które upominają się państwa członkowskie, budżet sięgnąłby 2 proc. dochodu narodowego brutto, państwa członkowskie nie zaakceptowałyby tego – powiedział Jean-Claude Juncker, przewodniczący Komisji. Bruksela przewiduje cięcia nominalne w polityce spójności o 7 proc., do 373 mld euro, co oznacza realny spadek o 13 proc.

– A to dopiero początek, bo w toku negocjacji pieniędzy zostanie mniej – zauważa Janusz Lewandowski, europoseł PO. Był on wcześniej komisarzem UE ds. budżetu i zaproponował w 2011 roku budżet na lata 2014–2020, w którym dla Polski wypadało 85 mld euro. Ostatecznie w toku negocjacji uzyskaliśmy 77 mld euro. Dziś taki wynik jest nie do powtórzenia, bo już na starcie zaproponowana suma jest przynajmniej o 13 proc. mniejsza. Redukcja będzie głębsza również dlatego, że KE zaproponuje nowe zasady dzielenia pieniędzy w polityce spójności, co sprawi, że Polska może stracić nieproporcjonalnie więcej. Bo poziom dochodu narodowego brutto na mieszkańca przestanie być jedynym kryterium dzielenia pieniędzy w polityce spójności. Jego waga pozostanie kluczowa, na poziomie przynajmniej 80 proc., ale dojdzie cztery–pięć innych wskaźników, takich jak bezrobocie młodych, inwestycje w edukację, środowisko, demografia. To oznaczałoby więcej pieniędzy dla krajów południa Europy.

Koniec solidarności ze Wschodem

– Obserwujemy wyraźną zmianę nastawienia. Obecny budżet jest budżetem solidarności ze wschodem Europy, to się skończyło. Teraz jest solidarność z Południem – uważa Lewandowski. Jego zdaniem stało się tak na skutek działania dwóch osób: Jarosława Kaczyńskiego i Viktora Orbána. I przypomniał, że w obecnym budżecie też były cięcia w polityce spójności, ale Polska zyskała.

KE przewiduje także cięcia w rolnictwie, nominalnie o 5 proc. W sumie udział obu tych polityk w budżecie UE spadnie z blisko 80 proc. teraz do 60 proc. W reakcji na sytuację w Polsce Komisja zaproponowała także, aby niezależne sądownictwo było warunkiem przekazywania unijnych funduszy po 2020 roku. Ma ono gwarantować, że w razie podejrzeń dotyczących korupcji czy innych form niewłaściwego wydatkowania pieniędzy unijnych podatników sądy krajowe będą w stanie działać w sposób niezależny oraz efektywny i chronić unijne pieniądze. Cały mechanizm jest opisany w sposób ogólny. Zapytaliśmy Verę Jurową, unijną komisarz sprawiedliwości, czy gdyby taki mechanizm istniał dziś, to miałby on zastosowanie do Polski. – Tak – odpowiedziała czeska komisarz. Zastrzegła, że to teoretyczne rozważania, bo nowe rozporządzenie odnosiłoby się do budżetu dopiero po 2021 roku. Ale podkreśliła jednocześnie, że taka sytuacja jak w Polsce mogłaby być podstawą do odebrania pieniędzy. Nie trzeba konkretnych przypadków korupcji, które nie znajdują finału w sądzie. Wystarczyłoby stwierdzenie, jak jest obecnie w wypadku Polski, że sądownictwo nie jest niezależne. Bo skoro jest zależne od władzy wykonawczej, to nie ma żadnej gwarancji, że będzie działać w sposób bezstronny.

Inicjatorem tego nowego mechanizmu byłaby Komisja Europejska. Ostateczną decyzję o odebraniu pieniędzy podejmowałaby unijna Rada (przedstawiciele państw członkowskich), ale wystarczyłaby do tego mniejszość państw członkowskich. KE w swoim projekcie idzie tak daleko, że mówi nie tylko o zawieszaniu wypłat, ale nawet redukcji tzw. koperty narodowej, czyli zmniejszeniu kwoty obiecanych pieniędzy do końca okresu wieloletniego budżetu. Jurova jest przekonana, że nie jest to niezgodne z unijnymi traktatami. – Mamy ekspertyzę prawną, że tak można zrobić – powiedziała.

Nadzieja w podatkach

Polski rząd jest umiarkowanie zadowolony z propozycji KE, ale podkreśla, że nie zgodzi się na cięcia w polityce spójności czy w rolnictwie w celu sfinansowania nowych unijnych priorytetów. Innymi słowy takie cele, jak bezpieczeństwo, obrona, imigracja, zwiększone nakłady na badania naukowe i innowacyjność czy wymianę studentów, powinny być sfinansowane ze zwiększonych wpływów. A to oznacza zwiększenie składek narodowych i wprowadzenie nowych dochodów własnych. Komisja Europejska taką propozycję zawarła w swoim projekcie. Chce zmniejszenia udziału składek narodowych liczonych w proporcji do DNB z 71 do 48 proc. Ubytek ma być zastąpiony wpływami z nowo tworzonego podatku od korporacji międzynarodowych, z europejskiego systemu handlu emisjami CO2 oraz z opłat za odpady plastikowe. Bruksela chce też zniesienia rabatów, z których – poza Wielką Brytanią – korzystają obecnie Niemcy, Holandia, Szwecja, Dania i Austria. Te kraje już się sprzeciwiają, więc Komisja gotowa jest rozłożyć to na pięć lat. Jeśli jednak najwięksi płatnicy odrzucą tę propozycję, to trzeba będzie poszukać większych oszczędności w polityce spójności i w rolnictwie albo zrezygnować z finansowania nowych unijnych celów.

Komisja Europejska przedstawiła projekt budżetu UE na lata 2021–2027. Opiewa on na sumę 1,279 biliona euro, liczone w zobowiązaniach i w cenach bieżących, co oznacza 1,11 proc. dochodu narodowego brutto. W relacji do DNB oznacza to wzrost (obecnie 1 proc. DNB), ale faktycznie pieniędzy będzie mniej. Z UE wychodzi bowiem Wielka Brytania, co tworzy dziurę wielkości 94 mld euro w ciągu siedmiu lat.

– Gdybyśmy zachowali obecne polityki w tej samej wielkości i dołożyli nowe priorytety, o które upominają się państwa członkowskie, budżet sięgnąłby 2 proc. dochodu narodowego brutto, państwa członkowskie nie zaakceptowałyby tego – powiedział Jean-Claude Juncker, przewodniczący Komisji. Bruksela przewiduje cięcia nominalne w polityce spójności o 7 proc., do 373 mld euro, co oznacza realny spadek o 13 proc.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Budżet i podatki
Polska w piątce krajów UE o najwyższym deficycie. Będzie reakcja Brukseli
Budżet i podatki
Ponad 24 mld zł dziury w budżecie po I kwartale. VAT w górę, PIT dołuje
Budżet i podatki
Francja wydaje ciągle za dużo z budżetu
Budżet i podatki
Minister finansów: Budżet wygląda całkiem dobrze
Budżet i podatki
Polacy zmienili nastawienie do podatków. Zawinił Polski Ład